Łączna liczba wyświetleń

poniedziałek, 10 czerwca 2019

Przeszłość, która wróciła


Po powrocie do Bastionu ich oczom ukazała się niespotykana do tej pory scena. W głównym holu aż roiło się od Nocnych Łowców. Niektórzy podziwiali arrasy ukazujące historie Pogromców, inni przyglądali się czujnie Balzaelowi, który opierał się o drzwi prowadzące do jadalni i z ponurą miną obserwował jak Samandriel rozmawia z wysokim, ciemnowłosym Nefilim, ubranym w strój Inkwizytora.
Annabel zadrżała na jego widok.
- Inkwizytor Lightwood – wyszeptała chowając się za Paulem.
- To jest Inkwizytor? – zdziwił się David. – Nie wygląda jakoś strasznie przerażająco.
- Może i nie wygląda, ale jest jedną z najwyżej postawionych osób w Clave – zauważył Darius.
- Bardziej mnie zastanawia czemu ci wszyscy Nefilim nie walą pokłonów przed Samem. On jest przecież potężnym aniołem, a Nocni mają jakiegoś fioła na ich punkcie – rzucił Silver, a wszyscy parsknęli śmiechem. Wszyscy z wyjątkiem Annabel.
Dopiero wtedy wszyscy Nefilim zorientowali się o ich obecności. Ich wzrok prześlizgnął się po Pogromcach i zatrzymał za Annabel, która wyglądała jakby chciała się zapaść pod ziemie.
- O co chodzi, Ann? – spytał Paul.
- Annabel De Vris – odezwał się Inkwizytor, podchodząc do Pogromców. – Zostajesz aresztowana pod zarzutem niesubordynacji wobec Clave oraz współudziału w zamordowaniu wielu Nocnych Łowców. Pójdziesz teraz z nami do Gard, gdzie zostaniesz przesłuchana i osądzona.
- Po moim trupie – syknął Paul, stając między Robertem Lightwoodem, a swoją dziewczyną.
- Paul, uspokój się! – powiedział Samandriel.
- Chyba sobie żartujesz?! Nie poz…
- Pójdę z wami po dobroci – odezwała się nagle Annabel i minęła Żniwiarza.
- Co ty wyprawiasz?! – zdziwił się Paul.
- To co należy – odpowiedziała i stanęła na palcach by go pocałować. – Nie rób niczego głupiego, bo tylko pogorszysz i tak już beznadziejną sytuację – wyszeptała mu do ucha, a następnie odwróciła się do Nefilim z wysoko uniesioną głową.
Inkwizytor założył jej kajdanki, a pozostali Nefilim otoczyli ich kordonem ochronnym. Następnie minęli Pogromców i podeszli do ściany, gdzie otworzyła się Brama do Alicante, stolicy państwa Nocnych Łowców. Zanim Nocni w nią weszli Robert Lightwood odwrócił się do Samandriela i powiedział.
- Przesłuchanie odbędzie się jutro o zachodzie słońca. – Po tych słowach wkroczył do portalu, a za nim reszta Nefilim.
- Czy ktoś mógłby łaskawie wyjaśnić nam co tu się właśnie odwaliło? – spytał Sebastian, przenosząc wzrok z zamykającej się Bramy na Założycieli.
- Wszystko wam wyjaśnimy, ale nie tutaj – odparł Bal.
- A właśnie, że tutaj! – ryknął Paul. – Chce natychmiast wiedzieć, dlaczego Nefilim panoszą się po Bastionie jakby byli u siebie i jeszcze śmią aresztować jedną z nas!
- Jeśli natychmiast nie opanujesz emocji, to pożałujesz – warknął Bal. – I pragnąłbym ci przypomnieć, że Annabel jest Nefilim, co z tego co pamiętam bardzo często lubiłeś jej wytknąć. – dodał i wyprowadził ich z głównego holu, gdzie już zaczęła się zbierać spora grupka gapiów.
- Ilu martwych Nefilim leży w holu? – spytała Cloe, gdy Bal wprowadził wszystkich do sali narad.
- O dziwo, zero – powiedział Sam.
- A to ci niespodzianka – zdziwiła się demonica – Byłam pewna, że nasz drogi Paul kilku poważnie pobije.
- Mało brakowało, a bym to zrobił – fuknął Żniwiarz, opierając się o stół. – A teraz możemy w końcu usłyszeć wyjaśnienia?
- Herbata dla wszystkich! – zawołała radośnie Aura, wchodząc do pokoju z tacą pełną kubków. – Dla ciebie, Paul, specjalnie Melisa, na uspokojenie nerwów.
- Dlaczego wszyscy uważają, że zaraz zacznę wszystkich mordować?
- Bo to byli Nefilim i chcieli zrobić coś Ann – zasugerował Silver. – Upiekłbyś dwie pieczenie przy jednym wpierdolu.
- Może wróćmy do sedna sprawy – odezwał się Darius. – Mnie też bardzo interesuje czego Nocni chcieli od Annabel.
- Ta sprawa jest dość skomplikowana – odparł Sam.
- Jak wszystkie ostatnio – burknął Paul, robiąc łyk parującego napoju.
- Kiedyś życie było znacznie prostsze – rzucił Silver. – Demon, prąd, bzz i po kłopocie, a teraz robią sobie garniturki z Nocnych lub stają przed tobą z tekstem „To dzięki mnie żyjecie, wielbcie mnie”. – dodał rozkładając ręce w teatralnym geście.
- Co takiego? – zdziwił się Bal.
- To może zaczekać – odparł David. – Najpierw wyjaśnijcie sprawę Annabel.
- Zacznę może od niezbędnego kontekstu – podjął Samandriel. – Ostatnio wśród Nefilim coraz większe wpływy zdobywa pewna grupa o skrajnie nacjonalistycznych przekonaniach. Rozumiecie, Nefilim najlepszą rasą, polujmy na Podziemnych dla zabawy itd.
- Nocni od dawna uważali się za najlepszą rasę, co w tym dziwnego? – stwierdził Paul.
- To już powoli staje się ich ideologią plus wyznawanie zasady kto nie z nami ten przeciw nam – odparł Bal.
- Ale co to ma wspólnego z Annabel? – spytała Rose.
- Pamiętacie, że zanim wy pojechaliście do Bergington pokonać Nezraera, to próbowali zrobić to Nefilim, większość z nich stanowili przedstawiciele tej właśnie grupy.
- Ale mówiliście, że wszystkie grupy zginęły – przypomniał sobie David.
- Też tak myśleliśmy – rzucił Sam. – Ale prawda okazała się zgoła inna. Większość faktycznie zabito, lecz kilku wzięto do niewoli. Jakiejś garstce udało się uciec i jakimś cudem wrócić do Idrisu.
- Mam lekkie deja vu – powiedział Silver. – Czy podobna historia nie przytrafiła się Ann, wtedy, gdy was poznała – dodał, zwracając się do Davida.
- Dokładnie – odparł Bal. – A gdy my powiedzieliśmy Clave, że Annabel żyje, tamta grupa, Kohorta, czy jakoś tak, zaczęła się zastanawiać jak to się stało, że ona przeżyła, a ich najlepsi wojownicy zginęli.
- I teraz puenta – rzuciła Cloe. – „Na pewno zawarła jakiś pakt z demonami i zdradziła im jakieś supertajne tajemnice Clave. Potem zamiast wrócić do Instytutu, uciekła do Bastionu i błagała o opiekę te piekielne pomioty.”
- Dodajmy jeszcze do tego fakt, że potem walczyła z Nezraerem i nie tylko przeżyła, ale jeszcze wygrała – dodał Sam. – I to już przelało czarę goryczy Kohorty.
- Więc zaczęli truć dupę Inkwizytorowi, że trzeba ją ukarać, bo na pewno jest winna. – powiedziała Aura.
- Ale oni nie mieli żadnych dowodów na potwierdzenie swoich słów – zauważyła Caro.
- Niby masz rację, ale Lightwood miał już serdecznie dość tego, że ciągle mu przeszkadzają i postanowił przyjrzeć się tej sprawie – odparł Bal.
- Jak można kogoś skazać bez niezbitych dowodów? – zmartwiła się Rose. – Wiem, że prawo Nocnych jest dość bezwzględne, ale to jest jawna niesprawiedliwość.
- Anna dopiero ma zostać osądzona – odparła Cloe. – Nie spisujmy jej na straty.
- Ale co my możemy zrobić? – spytała Natalie.
- Wy, akurat bardzo dużo – rzucił Sam uśmiechając się szeroko.
- Jak to? – ożywił się Paul. – Co masz na myśli?
- Myślicie, że Robert Lightwood od tak rzucił sobie, kiedy ma odbyć się przesłuchanie? – powiedziała Aura.
- Waszym zadaniem będzie pojechać do Alicante, w charakterze światków i zeznawać w tej sprawie – rzucił Balzael.
- Myślicie, że Nefilim pozwolą nam na to? – zdziwił się Daro.
- Zostało to dogadane z Inkwizytorem – odparł Samandriel. – Jutro zostanie otwarta Brama, która zabierze was do Idrisu.
- Jest tylko jeden mały szkopuł – rzucił David. – Nie mamy do końca pewności, że Annabel jest niewinna.
- Uważasz, że ona może być winna? – zdziwiła się Jennifer.
- Broń Boże. Jestem święcie przekonany, że Anna jest niewinna, ale…
- Tu nie ma żadnego, ale – oburzył się Paul. – Ta cała Kohorta po prostu szuka kozła ofiarnego i tyle.
- Paul, kiedy pierwszy raz spotkaliście Annabel? – spytał Darius.
- W tym samym dniu, w którym znaleźliśmy gniazdo demonów, ale co to ma do rzeczy?
- Rusz tą swoją mózgownicą – rzucił Silver. – Musimy poukładać kilka wydarzeń chronologicznie. Poznanie Annabel, Pojawienie się Annabel w Long Road, Pierwsza grupa uderzeniowa Nefilim, druga grupa Nefilim i nasze rozprawienie się z Nezraerem.
- Clave wysłało trzy grupy – przypomniał sobie Darius.
- Tak, ale wysłano ją wtedy, gdy Anna było już z nami, więc to możemy pominąć – kontynuował Silver. – Więc co było pierwsze?
- Porażka Nefilim – odparł Sam. – atak demonów na grupę Annabel był kilka dni później. Drugą grupę Clave wysłało dzień przed tym, jak poznaliście Annabel.
- Nadal nie rozumiem co to wszystko może mieć wspólnego z tym czy Anna jest winna lub nie – powiedział Paul.
- Kohorta uważa, że to ona ujawniła demonom jakieś informacje, dlatego ich wojownicy zginęli – objaśnił David. – Ale ich pierwsza grupa przybyła na miejsce przed tym jak Annabel trafiła do Long Road, więc ona nie miała nic wspólnego z ich porażką.
- Tyle gadania tylko dla takiego wniosku – zaśmiała się Cloe.
- Przynajmniej teraz mamy pewność, że Annabel jest niewinna – rzucił David co wywołało falę śmiechu u Założycieli.
- Co jest w tym takiego śmiesznego? – zdziwiła się Jen.
- To, że argumenty Davida są inwalidami – powiedział melodyjny kobiecy głos.
Wszyscy jak na komendę odwrócili się do drzwi, w których stała właścicielka owego głosu.
- Gemma?! – krzyknęli wszyscy jednocześnie.
- Co ty tu robisz? – zdziwiła się Jen.
- Jakby nie patrzeć, to mieszkam – odparła blondynka.
- A nie miałaś być na jakieś supertajnej i ekstraważnej misji? – spytał Paul.
- Właśnie z niej wróciłam – powiedziała Gemma. – I z tego co widzę to w samą porę, bo jeśli to co przed chwilą powiedział David to wasza jedyna linia obrony to ta mała Nefilim ma nieźle przesrane.
- Dlaczego tak uważasz? – odezwał się Daro.
- Miałam już kilka razy do czynienia z członkami Kohorty, manipulacja wydarzeniami i przypisywanie sobie cudzych zasług to dla nich chleb powszedni. Żeby udowodnić, że Amanda, czy jak jej tam, jest niewinna potrzebujemy dowodów niemożliwych do podważenia.
- I właśnie dlatego zleciliśmy Gemmie, zbadanie Long Road oraz Bergington w poszukiwaniu takich dowodów – powiedział Balzael.
- I co udało ci się znaleźć? – spytał Paul z szczerym zainteresowaniem.
- Jedną rzecz muszę przyznać – odparł dziewczyna. – Wysprzątaliście te miejsca na błysk, prawie nic tam nie zostało.
- Ale coś w tym „prawie” znalazłaś? – zainteresował się David.
- Zebrałam tyle danych, ile się dało – odparła Gemma. – I jedno jest pewne w Long Road nie został zawarty żaden pakt, a widma demonicznej energii jakie tam znalazłam nie pokrywają się nawet w najmniejszym stopniu z tymi z Bergington. Znalazłam za to ślady szczelin w obu miejscach. W Long Road była bardzo mała, prawie nie wyczuwalna, ale w Bergington była już znacznie większa.
- Nic dziwnego – rzucił Silver. – Było tam przecież od chuja demonów plus Nezraer, a wątpię by mu się chciało przechodzić przez ucho igielne. Na bank walnął szczelinę wielkości bramy Forum Romanum z czerwonym dywanem.
- Jedna rzecz tylko mnie zaniepokoiła – dodała Gemma. – Podczas waszej walki z Rycerzem Śmierci, nagle pojawił się drugi dość silny demon. Nie przypominam sobie byście walczyli z dwoma.
- To chyba ja byłem tym drugim demonem – odparł David, z zakłopotaną miną. – Nieźle oberwałem i straciłem na chwilę panowanie nad sobą.
- To sporo wyjaśnia. Dla pewności sprawdziłam też, czy przypadkiem ta nasza mała Nefilim nie miała jakiegoś kontaktu z demonami przed tym jak ją spotkaliście.
- I co? – spytał z przejęciem w głosie Paul.
- A jak myślisz? Nic, zero, null. Albo dogadała się z cholernie potężnym demonem, albo jest niewinna.
- Doskonała robota Gemmo – pochwalił ją Bal. – Potem przynieś nam wszystkie dowody. A teraz – zwrócił się do reszty. – Czego dowiedzieliście się w Turcji?
- Zanim odpowiemy, możecie nam jeszcze raz powiedzieć, jak udało się wam znaleźć nas w piekle? – spytał Darius.
- Mówiliśmy wam to już milion razy – rzuciła Cloe. – Stale monitorujemy kilka demonicznych wymiarów i tak was znaleźliśmy.
- A dlaczego nie uratowaliście nas wcześniej, lecz dopiero gdy tamte demony miały nas rozszarpać? – odezwała się Jen.
- Nie do końca rozumiem do czego zmierzacie – zdziwił się Samandriel. – Wejście dla nas do jakiegoś demonicznego wymiaru jest równie trudne co demonom do naszego. Czystym przypadkiem udało nam się akurat tam trafić.
- A mówi wam coś imię Astaroth? – spytał Silver.
- W naszych księgach jest mało o nim wzmianek – odparł Bal. – Możecie w końcu powiedzieć o co wam chodzi?
- Chodzi nam o to, że spotkaliśmy pewnego demona, który utrzymuje, że pomógł nam wydostać się z piekła i że od dawna pomaga Pogromcom – rzucił David.
- Co takiego?! – krzyknęli wszyscy Założyciele. Następnie w milczeniu wysłuchali tego co spotkało Pogromców w Turcji i o tym co powiedział im Astaroth.
- Ta sprawa zaczyna robić się coraz bardziej pokręcona – skwitowała Cloe, gdy Pogromcy skończyli mówić.
- Będziemy się musieli temu dokładnie przyjrzeć – rzucił Sam jakby do siebie.
- Lepiej idźcie już spać. Ten dzień był, aż nadto pełen wrażeń – powiedziała Aura. – A jutro macie ważne zadanie do wykonania.
Pogromcy pożegnali się z Założycielami i wyszli z pokoju, pogrążeni w ponurych myślach.
- Jak się czujesz jako pełnoprawny Nefeler? – zagadała Gemma do Davida.
- Jedno trzeba przyznać ta moc daje niezłego kopa, chociaż początki były dość bolesne – odparł.        – Z tobą było tak samo?
- Nie. Byłam o wiele słabsza.
- Co masz na myśli? – zdziwił się Furia.
- To, że ja na początku miałam siłę demona klasy C, a to co zostawiłeś w Bergington było na poziomie rangi A.
- Co mam ci powiedzieć? Nefeler, Nefelerowi nie równy. A poza tym to znając życie rozwaliłabyś mnie na łopatki, bo masz większe doświadczenie.
- Ja nie mam do ciebie pretensji, po prostu zastanawia mnie czy twoje Znamię ma z tym coś wspólnego.
- Sam chciałbym wiedzieć co to cholerstwo na moich plecach znaczy – burknął David. – Mam to od urodzenia, jest to ewidentnie magiczne, lecz nikt nie ma zielonego pojęcia co to jest.
- Na pewno się kiedyś dowiesz – rzuciła Gemma i odeszła od niego.
David dotarł do swojej sypialni i padł zmęczony na łóżko, momentalnie zasypiając.
Sen był bardzo dziwny, wydawało mu się, że leci w powietrzu mijając przeróżne krajobrazy. Nagle runął w dół jak kamień i wylądował na środku brukowanego placyku, wokół niego widział resztki jakichś budowli, wydawały mu się znajome choć wiedział, że widzi je pierwszy raz. Sceneria zmieniła się nagle, teraz znajdował się rozległej równinie. Jakby instynktownie wiedział, że to miejsce coś znaczy, lecz nie miał pojęcia co. Kolejna zmiana i tym razem stał przed wejściem do wielkiej jaskini. Patrzył w nieprzenikniony mrok jaskini i czuł, że w tym mroku coś patrzy na niego. Gdy już miał wrażenie, że chwilę dojrzy to coś, nastąpiło następna zmiana. Tym razem doskonale znał miejsce, gdzie trafił. Był to jego dom, a raczej to co z niego zostało, po ataku demonów.
- Przyjemna okolica – powiedział ktoś za plecami Davida. Ten momentalnie odwrócił się, próbując złapać rękojeść miecza, którego oczywiście nie miał.
- Nie masz się czego bać – rzucił Astaroth.
- Podobno, jeśli ktoś zginie przez sen to już się nie obudzi – odparł Nefeler, nie tracąc czujności.
- Bujda na resorach. Nie da się zabić kogoś przez sen – odparł demon. – Można go opętać i zmusić do popełnienia samobójstwa.
- Jakim cudem umiesz wejść mi do głowy? – zdziwił się David. – Pogromcy są na to odporni.
- Masz rację, jeśli spróbowałbym zrobić ci krzywdę, od razu zostałbym wywalony z twojego umysłu. Chcę tylko coś ci powiedzieć.
- Dlaczego ja?! Dlaczego to mnie zsyłałeś te wizję w piekle?! Dlaczego pomogłeś mi w Nowym Jorku?! Co ty masz do mnie?!
- Nie mogę ci tego teraz wyjaśnić – odparł Astaroth. – Nie mam za dużo czasu, a chcę cię ostrzec. Weźcie ze sobą jutro dużo broni do Alicante.
- Skąd wiesz, że idziemy do Idrisu?
- Po prostu wiem. Nie martw się nie czytam ci w myślach. – rzucił demon, widząc minę Pogromcy. – I jeszcze jedno: trzymaj nerwy na wodzy, zarówno na przesłuchaniu jak później. – dodał i zniknął. Po prostu był, a sekundę później już go nie było.
- Co to ma znaczyć?! – wrzasnął David w eter. – Odpowiedz!
Ta jednak nie nadeszła, a Nefeler obudził się zaplątany w kołdrę. Spojrzał na zegarem, była ósma rano. David wstał z łóżka, zdjął ubrania, w których zasnął i poszedł się umyć. Chłodny prysznic zmył z niego wspomnienia ze snu. Następnie ubrał się w świeże ubrania i skierował się prosto do biblioteki. Kiedy tam dotarł, zaczął szukać informacji o Astarocie. Nie znalazł tego zbyt wiele. Najdawniejsze wzmianki o nim pochodziły z czasów, gdy na Ziemi pojawili się Asharanowie, Starożytni, którzy stworzyli Pogromców i rozesłali Założycieli po różnych światach. Podobno zdarzało im się pojawiać w tych światach, by sprawdzić, jak radzą sobie tutejsi Pogromcy. Na Ziemi pojawili się tylko raz jakieś 1000 lat temu, wtedy, gdy Nefilim byli jeszcze dość młodą i nieliczną rasą, a zaklęcia ochraniające nasz wymiar zostały mocno nadwyrężone, co spowodowało masowe pojawianie się potężnych demonów.
Najczęściej pojawiąjącą się informacją o Astarocie był jego przydomek „Ułuda” oznaczający, że jest niezrównanym mistrzem iluzji.
- Iluzja – zamyślił się na głos David. – Czyli tego na nas wtedy użyłeś.
Nagle przed Pogromcą pojawił się talerz z kanapkami.
- Zemdlejesz zaraz z głodu – powiedziała Aura. To właśnie ona podsunęła Furii jedzenie.
- Skąd wiedziałeś, gdzie jestem? – zdziwił się David, pakując sobie prawie całą kanapkę do ust, nawet nie wiedział jak bardzo jest głodny.
- Siedziałam tu od rana, a ty minąłeś mnie przynajmniej z trzy razy, ani razu nie mówiąc dzień dobry – odparła z udawanym wyrzutem.
- Przepraszam – wybełkotał Pogromca z pełnymi ustami.
- Nie mów z pełnymi ustami, bo się zadławisz. A tak w ogóle to za chwilę mamy spotkanie by ustalić wszystkie szczegóły waszej podróży do Idrisu.
- Aha. Fajnie wiedzieć – rzucił David, gdy przełknął to co miał w ustach.
- Bal przekazał tą informację na śniadaniu, a to że ciebie tam nie było to nie moją wina, telefonu też ze sobą nie masz. Nie martw się, poczekam na ciebie, aż zjesz i odniesiesz wszystko na miejsce.
- Dzięki, na ciebie zawsze można liczyć – rzucił David.
Po jakiś dziesięciu minutach już znajdowali się wraz z pozostałymi w Sali Narad, gdzie Balzael wraz z Samandrielem mówili im jak mają się zachowywać i co robić, a raczej czego nie robić w Alicante.
- Pamiętajcie, jesteście na ich terytorium – powiedział Sam.
- Mówisz nam to już chyba z setny raz – rzucił Silver, wywracając oczami. – To, że niektórzy z nas nie mają matury nie oznacza, że jesteśmy debilami.
- Wolę czasami powtórzyć coś nawet milion razy, by mieć pewność, że to do was dotarło – odparł anioł. – A tak się składa, że oficjalnie wszyscy macie maturę zdaną. Nasze egzaminy końcowe liczą się jako matura dla świata z zewnątrz.
- Teraz mi to mówicie?! – oburzył się Silver. – Czyli mogłem iść na studia? Tyle lat zmarnowanych!
- Przecież ciebie nigdy nie interesowało studiowanie – zdziwił się Darius.
- Studiowanie nie, ale juwenalia i imprezy w akademikach już tak – powiedział Silver z błyskiem w oku.
- A ty tylko o jednym – rzuciła Gemma, łapiąc się za głowę. – Alkohol nie jest najważniejszą rzeczą na świecie.
- Ale jedną z najlepszych, lepszy jest tylko sex – odpowiedział Biały.
- Możecie zostawić sobie te dyskusje na później? – zirytował się Bal. – Czy wszyscy wiedzą co mają robić?
- Tak – odparli jednocześnie.
- To widzimy się punkt 18 przy bramie. Odmaszerować.
- A ty, gdzie? – zdziwił się Darius, gdy David ruszył w innym kierunku niż reszta.
- Do Zbrojowni – odpowiedział Nefeler.
- Przecież idziemy na przesłuchanie, po co ci broń?
- Mam dziwne przeczucie, że to przesłuchanie nie będzie tak kolorowe jak nam się wydaje.
- Jakie przeczucie? David, co się dzieje?
- Co się stało? – spytała Caroline, podchodząc do nich. Reszta Pogromców znikła już na klatce schodowej.
- Twój chłopak chce wparować do Alicante uzbrojony niczym batalion – rzucił Daro.
- Ja wiem, że coś tam jebnie – odparł David.
- Alicante jest przecież chronione przez Demoniczne Wieże – przypomniała Caro.
- Które już dwa razy zawiodły – skwitował David. – Z resztą nie musicie mi wierzyć. Sam nie wiem czy mogę mu wierzyć.
- Mu, to znaczy komu? – spytał Darius, krzyżując ręce na piersi i patrząc na przyjaciela podejrzliwie. – Masz nam coś do powiedzenia?
David rozejrzał się po pustym korytarzu, jakby bał się, że ktoś może usłyszeć, a następnie opowiedział im o swoim dziwnym śnie.
- Czy powiedziałeś o tym Założycielom? – spytał Daro.
- Co mam tak do nich przyjść i powiedzieć, że demon, który jest mistrzem manipulacje siedzi mi w głowie i daje złote rady? Oni mają już za dużo na głowie. Nie chcę im dokładać kolejnych problemów.
- David… - zaczęła Caro, parząc na chłopak z troska. – To nie jest jakieś przeziębienie, musisz im o tym powiedzieć.
- Powiem, jak wrócimy – odparł Nefeler. – Obiecuję – dodał widząc minę Szeptu. – A teraz jeśli pozwolicie, na wszelki wypadek pójdę po dwa magazynki i kilka dodatkowych noży.
- Z drugiej strony, lepiej nosić niż się prosić – rzucił Daro i ruszył za przyjacielem do Zbrojowni. Caroline westchnęła ciężko i podążyła za nimi.
Jakieś pięć minut przed umówioną godziną spotkania, wszyscy byli już w wielkim pokoju, gdzie znajdowała się potężna Brama.
- Wszyscy gotowi? – spytał Samandriel. A gdy Pogromcy odpowiedzieli chórem, dodał. – No to zaczynajmy przedstawienie.
Razem z resztą Założycieli podszedł do Bramy i otwarli ją. Ściana wewnątrz pola ogrodzonego runami, stała się mlecznobiała i po chwili przed oczami Pogromców ukazał się długi korytarz, a w nim czekającego na nich Inkwizytora wraz z kilkoma Nefilim.
- Niezły komitet powitalny – rzucił Silver i jako pierwszy przeszedł przez portal do Idrisu.
- Witajcie w Gard, Pogromcy – powitał ich Robert. – Przesłuchanie zacznie się lada chwila, pozwólcie, że zaprowadzę was do pokoju, w którym poczekacie aż was wezwiemy.
- Z całym szacunkiem, Inkwizytorze, ale wolelibyśmy uczestniczyć w całym przesłuchaniu, jeśli to możliwe – odparła Gemma, patrząc Nefilim prosto w oczy. – Mamy tutaj dowody, które na pewno rzucą dużo światła na tą sprawę. – dodała pokazując skórzaną teczkę z zebranymi dowodami.
- Naprawdę udało się wam zebrać jakieś dowody? – zdziwił się Lightwood i wyciągnął rękę po teczkę. – Mogę się z nimi zapoznać?
- Dowody tych pomiotów nie są warte funta kłaków – prychnął jeden z Nocnych Łowców. – Nie rozumiem, co oni w ogóle tutaj robią?
- Te „Pomioty” jak raczyłeś ich nazwać to nasi goście, Cecil – powiedział blondyn stojący najbliżej Inkwizytora. David miał wrażenie, że już go gdzieś widział. – I jeśli mnie pamięć nie myli tylko dzięki jednemu z nich nie stałeś się karmą dla demonów.
- Cisza! – rozkazał Robert Lightwood i ponownie zwrócił się do Pogromców – Czy mogę prosić o te dowody.
- Oczywiście – odparła Gemma z szerokim uśmiechem, podając Nefilim teczkę. – Obawiam się jednak, że kilka kwestii może być dla Inkwizytora niezrozumiałe.
- W takim razie będziecie musieli nam to wyjaśnić na rozprawie – rzucił Robert, patrząc na zegarek. – Mamy już bardzo mało czasu. Zapraszam za mną.
Pogromcy wraz z Nocnymi ruszyli za Inkwizytorem korytarzem.
- Jak tam ręką? – zagadał Blondyn do Davida.
- Już dawno zapomniałem o tym ugryzieniu – odparł Nefeler, gdy przypomniał sobie skąd kojarzy tego Nocnego Łowcę. Między innymi to wraz z nim walczył w Nowym Jorku z hordą demonów.
- To dobrze. Chciałbym się z tobą zmierzyć. A pokonanie Jednego z Najlepszych Pogromców, gdy ten jest ranny to żadna frajda.
- Chyba rozmawiasz z niewłaściwą osobą – wtrącił się Silver. – To ja jestem Najlepszym Pogromcą Swojego Rocznika.
- Nie chciałbym wyjść na chwalipiętę, ale chyba tylko ja z tu obecnych mam na koncie Bahamura – rzucił Sebastian, jakby od niechcenia.
- Ty go zastrzeliłeś, a to się nie liczy – odparł Silver. Nie stanąłeś z nim twarzą w ryj. Nie czułeś, jak straszliwie jedzie mu z gęby.
- One śmierdzą na setki metrów – powiedział Seba. – Uwierz mi, czułem go aż za dobrze.
- Czy choć raz możecie nie próbować udowodnić który z was jest bardziej zajebisty? – spytała Jen, kręcąc głową z zażenowania.
- A gdzie tu zabawa? – spytał z uśmiechem Blondyn. – A poza tym to Zajebistość jest tym z czym się rodzimy.
- Przynajmniej jeden z was gada z sensem – rzucił Silver.
Inkwizytor stanął przed wielkimi drewnianymi drzwiami, które skrzypnęły niemiłosiernie, gdy je otwierał. Za nimi znajdowało się spore pomieszczenie z wielka sofą i kilkoma krzesłami.
- Zaczekajcie tutaj, proszę – powiedział Robert zwracając się do Pogromców. – Nie możecie być na samym początku przesłuchania. Gdy tylko będziecie mogli wejść, przyślę po was Jace’a – dodał, wskazując blondyna.
- Jak mus, to mus – powiedział Silver, rzucając się na sofę. – O matko, jaka ona twarda. – dodał rozcierając sobie plecy.
- Mam nadzieję, że uda nam się wyjaśnić całą tą nieprzyjemną sytuację – powiedział Inkwizytor, stojąc w drzwiach po przeciwnej stronie pokoju, niż tą którą weszli. Reszta Nefilim już wcześniej opuściła pomieszczenie. W pokoju pozostał tylko Jace.
- Gdybyście czegoś potrzebowali to zastukajcie w te drzwi, a ktoś powinien was obsłużyć – powiedział i minął Lightwooda w drzwiach. Ten otworzył usta jakby chciał coś powiedzieć, lecz zamknął je, pokręcił głową i również wyszedł, pozostawiając Pogromców samych.
- Ciekawe jak czuje się Annabel? - spytała Caroline.
- A jak ty byś się czuła, oskarżona o konszachty z demonami?! – burknął Paul, były to chyba jego pierwsze słowa od przybycia do Alicante. – Na pewno jest przerażona.
- Chyba nie doceniasz swojej dziewczyny – rzucił Darius. – Annabel jest twardsza, niż ci się wydaje. Dużo twardsza, niż myślą Nocni.
- Mam nadzieję, że dowody, które zebraliśmy wystarczą, by oczyścić ją z zarzutów – powiedziała Rose z lekko drżącym głosem.
- Jeśli nie puszczą jej po dobroci to po prostu przerąbiemy sobie drogę na zewnątrz – rzucił Silver, wstając z sofy.
- Miejmy nadzieje, że w ogóle nie będziemy musieli używać broni – odparł David, modląc się o to w duchu.
- Jesteście proszeni na salę – powiedział Jace, zaglądając przez drzwi, którymi całkiem niedawno wyszedł.
Sala do której weszli miała kształt półkola i bardzo przypominała sale teatralną. Na dole na lekkim podwyższeniu stali Inkwizytor Lightwood, jakaś kobieta odziana w strój Konsula oraz Annabel. Prawie wszystkie rzędy siedzeń były zajęte. W sali panowała całkowita cisza, a oczy wszystkich zwrócone były na Pogromców, którzy ustawili się w równym szeregu za Annable i resztą.
Konsul Penhallow odchrząknęła i odezwała się do zebranych, a jej głos poniósł się po pomieszczeniu jak grom.
- Ci tutaj obecni Pogromcy, zostali wezwani w roli światków – następnie odwróciła się do Davida i pozostałych. – Czy przysięgacie mówić całą prawdę i tylko prawdę oraz nie zataić żadnego szczegółu, nawet jeśli wydawałby się wam niezwiązany ze sprawą?
- Przysięgamy! – odparli wszyscy chórem.
- W takim razie proszę by panna De Vris jeszcze raz opowiedziała, dlaczego postanowiła zignorować rozkaz Clave i pojechała do Long Road.
- Przecież ona może kłamać! – krzyknął ktoś z sali. – Żądam by użyto na niej Miecza Anioła!
David poczuł jak stojący koło niego Paul napina wszystkie mięśnie. Nawet Pogromcy słyszeli o mocy Miecza Anioła, zmuszającej Nefilim do mówienia prawdy. A im mocniej chcieli ją zataić tym większy ból im sprawiał.
- Niech będzie – powiedział Inkwizytor. Po chwili do sali weszło dwóch Cichych Braci. Jeden z nich niósł piękny złoty miecz. Nocni stanęli przed dumnie wyprostowaną Annabel. Mimo swej hardej postawy David postrzegł, że ręce jej się trzęsą, gdy brała Miecz od Cichego Brata.
- Nazywasz się Annabel De Vris? – spytała Konsul.
- Tak – odparł Annabel.
- Ukończyłaś Akademię dwa lata temu, prawda?
- Zgadza się.
- Dlaczego zignorowałaś rozkaz Clave i naraziłaś życie swoje i swoich przyjaciół? – spytał Inkwizytor, przechodząc sedna sprawy.
- Bo ten rozkaz był debilny – rzuciła Annabel i jakby po chwili uświadomiła sobie co powiedziała, bo zaraz dodała – Przepraszam, chciałam powiedzieć, że nie rozumiałam, dlaczego nie mogę zrobić tego do czego byłam szkolona.  Dlatego bardzo łatwo uległam namowom Harrego, by złamać zakaz i jednak tam pojechać.
- Chcesz powiedzieć, że to Harry Miller był prowodyrem całej tej akcji? – upewniła się Konsul.
- Wszystkim w Instytucie się ta decyzja nie podobała, ale tylko Harry mówił o tym głośno. Dość szybko przekonał do swoich racji Josha, Adriana i Toma. Mój najlepszy przyjaciel z Akademii Rich, też chciał z nimi jechać. Nie mogłam puścić go samego. Harry był tym faktem średnio zadowolony, ale w końcu się zgodził bym i ja pojechała.
- A co wydarzyło się na miejscu? – spytał Robert.
- Gdy zbliżaliśmy się do miasta zapadał już zmrok. Zaparkowaliśmy samochód pod małym motelem niedaleko lasu. Gdy chcieliśmy wejść by się zameldować, Tom coś zobaczył w krzakach na skraju lasu. Niewiele myśląc zabraliśmy broń i poszliśmy sprawdzić co to było. Gdy tylko wyszliśmy na niewielką polanę gdzieś w głębi lasu, zostaliśmy zaatakowani przez demony… - tu głos Annabel załamał się lekko. Było widać, że nie chce kontynuować, lecz Miecz Anioła ją do tego zmusza. – Tom, który szedł na przedzie zginął momentalnie. Zanim się spostrzegliśmy, zostaliśmy otoczeni. Demonów było całe mrowie. Sama zastanawiam się, jakim cudem przeżyłam. Walczyliśmy długo, ale w końcu zmęczenie zaczęło dawać się nam we znaki. Trzy pomioty dorwały Adriana i na naszych oczach rozerwały go na strzępy. Było to tak blisko, że jego krew trysnęła mi na twarz. Po jego śmierci demony rozbiły nasz szyk. Reszta potoczyła się już szybko. Potężny demon, ten sam którego potem zabił David, złapał Harrego i po prostu z nim odleciał. Inne demony zawlekły Josha w głąb lasu. Na polu pozostałam tylko ja i Rich. Kiedy jeden demon rzucił się na mnie, Rich popchnął mnie, przez co uderzyłam głową w kamień. Ostatnimi przebłyskami świadomości widziałam, jak pomiot wbija zęby w kark Richa. Obudziłam się, gdy już było jasno, a polana była pusta. Nie było żadnych ciał ani demonów, ani nas.
- Co było dalej? – spytał Inkwizytor z ledwo wyczuwalnym żalem w głosie.
- Potem bezskutecznie próbowałam znaleźć gniazdo tych demonów. Udało mi się to dopiero tego dnia, kiedy poznałam Pogromców.
- A dlaczego o tym, że żyjesz powiadomił nas Bastion – drążył Inkwizytor.
- Nie wiedziałam co mam zrobić. Bałam się jak Clave może zareagować na złamanie rozkazu.
- I dlatego ukryłaś się wśród tych potworów! – krzyknął ktoś z sali.
- Pewnie myślała, że oni ją obroną, ale sprawiedliwość w końcu ją dopadła! – wrzasnął ktoś inny.
- Cisza! – krzyknął Inkwizytor, lecz nic to nie dało. Poruszenie na sali stawało się coraz większe.
- Ciekawe w jaki sposób zaskarbiła sobie ich względy?! – krzyczeli.
- Z iloma już spałaś?!
- Dziwka!
Te słowa uderzały w Annabel niczym kamienie, z każdą obelgą jej postawa stawała się coraz bardziej przytłoczona. W pewnym momencie zachwiał się na nogach i poleciał do tyłu jak kłoda, wypuszczając Miecz Anioła z rąk. David i Paul ruszyli jednocześnie, lecz każdy miał inny cel. Paul złapał Annabel chroniąc ją przed upadkiem, a David chwycił miecz tuż nad ziemią. Gdy tylko jego palce zacisnęły się na rękojeści, mimowolnie uwolnił swą anielską moc. Gdy się wyprostował za sali zapadała grobowa cisza.
- W moich żyłach płynie anielska moc, więc ten miecz powinien na mnie działać tak jak na was – powiedział David.
- Zadziwiające – rzucił czarownik o kocich oczach siedzący w pierwszym rzędzie. – Ilu Pogromców posiada anielską moc?
David wstrzymał się z odpowiedzią, chcąc przekonać się jak zadziała na niego moc miecza. Nie poczuł żadnej siły zmuszającej go do wyznania prawdy, poczuł tylko lekkie przeczucie, że powinien mówić prawdę.
- Może zacznę, od tego, że się przedstawię. – powiedział Nefeler, rzucając ukradkowe spojrzenie na Annabel zwiniętą w objęciach Paula. – Nazywam się David Blackfire, jestem Pogromcą i … - tu zawahał się na chwilę, lecz poczuł lekkie ponaglenie. – Nefelerem.
Te słowa nie wywołały wielkiego poruszenia na sali, gdyż mało który Nefilim wiedział kim jest Nefeler, tylko czarownik wybałuszył oczy na Pogromcę. Gdy dostrzegł to czarnowłosy Łowca, o jasno niebieskich oczach siedzący koło niego, nachylił się ku Podziemnemu, a gdy ten w kilku krótkich słowach powiedział mu o co chodzi, ten też spojrzał na Furię oszołomiony.
- Rozumiem, że to ty jesteś tym Pogromcą, o którym powiedziała De Vris? – spytał Konsul, nie zwracając uwagi jak informacja o tym co znaczy słowo „Nefeler” zaczyna przechodzić z uszu do uszu.
- Zgadza się. – odparł. – To ja zabiłem demona, który próbował ją zabić.
- Czy potwierdzasz, że wszystko co ona powiedziała jest prawdą?
- Ja mogę potwierdzić, tylko to co się działo po naszym spotkaniu. Oraz zdementować wszystkie paskudne oszczerstwa, którymi zostało obrzucona – dodał z mocą, patrząc po tych rzędach, z których leciało ich najwięcej. -  Do niczego jej nie zmuszaliśmy.
- Czy ktokolwiek z was jest w stanie potwierdzić słowa oskarżonej? – spytał Inkwizytor.
- Ja jestem w stanie udowodnić, że Annabel de Vris nie zawarła, żadnego paktu z demonami – powiedziała Gemma.
- W takim razie zapraszam
Gdy Gemma stanęła na środku, wyciągnęła rękę do Davida po miecz.
- Ja też jestem Nefelerem, tak samo jak David – wyjaśniła – I niestety jest nas bardzo mało. Nazywam się…
W tym momencie do sali wpadł zdyszany Nocny Łowca.
- Demony… atakują… wschodni… mur – wysapał ledwo łapiąc oddech.
W pomieszczeniu nagle zawrzało, wszyscy zaczęli się przekrzykiwać i przepychać. David rzucił porozumiewawcze spojrzenie reszcie Pogromców i razem ruszyli w kierunku schodów.
- Tędy będzie szybciej - zatrzymał ich Jace w towarzystwie jeszcze czterech Nefilim i czarownika, pokazując im by szli za nim.
- Zostań tutaj i zadbaj o nią – powiedziała Gemma do Paula, oddając Miecz Anioła stojącemu obok Cichemu Bratu i popędziła za resztą.
Pogromcy prowadzeni przez Nocnych dotarli na miejsce po kilku minutach. Nocni zatrzymali się na szczycie wysokiego na jakieś pięć metrów muru i spojrzeli na mrowie demonów stojących na krawędzi pobliskiego lasu. Niebo było bezchmurne, a światło księżyca doskonale oświetlało szpony, kły, rogi i macki pomiotów.
David, który właśnie dobiegł do krawędzi muru, przeskoczył go i z gracją wylądował na ziemi. Pozostali Pogromcy poszli w jego ślady, poza Sebastianem, który został na górze.
- Czy oni zwariowali?! – krzyknęła rudowłosa Nefilim.
- Spokojna twoja rozczochrana – odparł Kłusownik i wyciągnął prawą rękę ku niebu. W momencie zmaterializował się w niej czarny karabin snajperski. Pogromca oparł go o krawędź muru i przyklęknął by mieć leszy widok na hordy demonów.
- Zaraz zobaczycie, jak my załatwiamy interesy – rzucił.
- Tylko nie odstrzel nikomu z nas głowy! – powiedział Darius, dobywając katany.
Pogromcy ustawili się zwartym klinie. Demony ryknęły potężnie i ruszyły na nich, niczym fala przypływu.
- Oni zginą!!! – krzyknął czarownik, gdy fala demonów runęła na Pogromców i zamiast ich zabić roztrzaskała się o ich szyk niczym o falochron.
Pogromcy kładli trupem każdego w zasięgu ostrzy. Gdy tylko demony zaczęły ich okrążać, w ruch poszła magia. Potężne ściany ognia, lodu i skał zagradzały pomiotom drogę.
- Czekaj, nie da się zabić demona z broni palnej – rzucił niebieskooki Nefilim.
- Tak? To patrz – rzucił Seba, odbezpieczając broń i pociągając za spust. Odgłos wystrzału był tak potężny, że stojący najbliżej musieli zasłonić uszy, a siła pocisku, była tak wielka, że przebiła trzy demony naraz. Pomioty zniknęły jeszcze zanim ich ciała upadły na ziemię.
- Magnus, czy to jest możliwe? – spytała ciemnowłosa Nefilim stojąca koło czarownika.
- Będziemy tu tak stać, czy może im pomożemy? – rzucił Jace, dobywając serafickiego noża. - Alek, ty i Magnus pomóżcie temu snajperowi. Clary, Simon, Izzy my schodzimy na dół – zarządził i przeskoczył przez mur, a reszta za nim.
- Weźcie sobie na cel te demony, które im umkną – rzucił Pogromca do czarownika i niebieskookiego.
- Benjamin mówił o was prawdę – rzucił Magnus, a między jego palcami zaczęły tańczyć niebieskie iskry. – Jesteście potężni, ale też pojebani.
- Przeżyłbyś to co my, też byś taki był – odparł Sebastian i wystrzelił kolejny pocisk.
Tym czasem na dole Pogromcy zmienili szyk. Rozproszyli się lekko, lecz zawsze utrzymywali taką odległość by bez problemu doskoczyć komuś z pomocą.
Nefilim za to walczyli w zwartym szyku i pozbywali się tych demonów, które minęły pogromców. Reszta była zasypywana strzałami Aleka, czarami Magnusa i kulami Sebastiana.
- Wiesz co, tak sobie pomyślałem, że moglibyśmy gdzieś razem wyskoczyć, jak już wrócimy – rzucił Silver do Gemmy, zabijając beserkera, który zaszedł ja od tyłu.
- Proponujesz mi randkę w takiej sytuacji? – rzuciła Pogromczyni.
- A czym różni się ta sytuacja od innej?
- Może tym, że teraz jakaś setka demonów próbuje odgryźć mi głowę – odparła, przebijając przeciwnika swoim rapierem.
- Właśnie dlatego zapraszam cię na randkę teraz, jakbym tego nie zrobił, a coś by cię zjadło już zawsze miałbym wyrzuty, że zmarnowałem okazje.
- Jesteś niemożliwy – skwitowała. – No dobra, to gdzie chciałbyś wyskoczyć?
- Co powiesz na placki? – zaproponował Silver zabijając najbliższego demona. – Znam taką fajną knajpę, gdzie podają obłędne placki po węgiersku.
- No dobra, niech będzie – odparła Gemma. – Ale pozwól, że szczegóły obgadamy jak już wygramy.
- Jak sobie życzysz.
Horda demonów zaczęła stopniowo maleć, gdy nagle ziemią zatrząsnęły potężne kroki, a drzewa zaczęły się poruszać niczym kłosy na polu. Po chwili na skraju lasu pojawił się Bahamur.
- O kurwa – skwitował Sebastian.
- Co to ma być? – spytał Alek.
- David!!! – ryknął Sebastian do Czarnej Furii. – Musicie go wkurzyć!!! I za żadne skarby nie może się rozpędzić, bo zatrzyma się gdzieś w okolicach Placu Anioła!!!
- Czy ciebie do reszty pojebało?! – odkrzyknął Nefeler. – Przecież on nas rozdepcze!!!
- Od czego masz łuk?!
- Jaki masz plan? – spytał Magnus.
- Bahamur ma bardzo miękkie podniebienie, jeżeli ryknie to wtedy będę miał okazję wpakować mu kulkę w gębę i rozwalić mózg. Jest tylko jeden mały szkopuł. Potrzebuję jakiejś minuty na naładowanie pocisku na tyle by mieć stu procentową pewność, że ta menda zginie.
- Rozumiem, że w tym czasie mamy zatrzymać go w miejscu. – powiedział David, mentalnie.
- Dacie radę? – spytał Kłusownik.
- W alternatywie mamy rozdeptanie przez szarżującego Bahamura.
- Silver, Jen, Natalie, Caroline i Gemma wy unieruchomcie mu nogi – rozkazał David, stojącym obok Pogromcą. – Rose, Darius i ja, uderzymy w jego słabe punkty.
- A my co mamy robić? – spytał Jace, podchodząc do Pogromców.
- Pilnujcie by żaden demon nie dobrał się nam do dupy – odparł Pogromca, przywołując swój łuk.
Bahamur zaczął ryć ziemię przednimi odnóżami, niczym byk na korridzie, kiedy nagle z ziemi wystrzeliło z tuzin lian i winorośli, które oplotły go. Dodatkowo wszystkie nogi pokryła gruba warstwa lodu. Demon wydał z siebie charkot i zaczął się szarpać, próbując uwolnić z więzów. Liany i lodowe słupy pękały, lecz na ich miejscu zaraz pojawiały się nowe, o wiele grubsze.
W tym czasie David, Darius i Rose, naładowali swoją broń magią i wystrzelili w pomiota. Strzała Davida ugodziła go w oko, czakram Dariusa przeciął miękką tkankę, na łączeniu chitynowych płyt odcinając jeną z kos demona. Włócznia natomiast uderzyła w malutką przerwę w pancernej piersi demona. Pomiot ryknął przeraźliwie, w tym momencie rozległ się ogłuszający strzał i sekundę później głowa demona rozleciała się na kawałki. Czarna posoka wraz z innymi częściami ciała, spadłą na pole bitwy niczym deszcz. Reszta demonów widząc jak ich potężny towarzysz ginie uciekła w ciemny las.
- Muszę przyznać, to była jedna z najlepszych akcji tego miesiąca – powiedziała Isabel, zwijając swój bicz z elektrum.
- Czy wyście do reszty poszaleli?! – krzyknął z muru Inkwizytor, który dotarł tam pod koniec starcia.
- Nie mogliśmy pozwolić by demony bezkarnie atakowały Alicante – odparła Clary, głosem niewiniątka.
- Wracać mi tu natychmiast!
- Trochę nam zajmie dojście do najbliższej bramy – skwitował Simon.
- Chyba znamy szybszy sposób – rzuciła Gemma. – Podejdźcie bliżej.
Gdy tylko wszyscy zebrali się w ciasnej grupce, Gemma wyciągnęła ręce w boki. Powietrze wokół nich zaczęło falować i nagle poczuli, że unoszą się do góry. Nefilim zaintrygowani spojrzeli w dół. Pod ich stopami nie było nic prócz powietrza. Gemma przefrunęła nad murem i oszołomionymi gapiami i wylądowała na szerokim chodniku.
- Jest to bardzo przydatne, ale strasznie męczące – powiedziała i zachwiała się na nogach, lecz Silver szybko ją złapał.
- Czy możemy wrócić w końcu na salę i dokończyć to nieszczęsne przesłuchanie? – spytał Inkwizytor.
- To zajście chyba jednoznacznie świadczy o winie oskarżonej – stwierdził jakiś wysoki Łowca. – Demony wyczuły, że jest w niebezpieczeństwie i przybyły jej na odsiecz.
- Może już pan, za przeproszeniem, przestać pierdolić głupoty – rzucił Paul, który stał obok Konsul. Annabel, stała za Paulem, a wokół niej stało kilku Nefilim.
- Jak śmiesz się tak do mnie odzywać – oburzył się Nocny. – Trochę szacunku dla starszych.
- Na szacunek to trzeba sobie zasłużyć – uciął ostro Pogromca.
Nagle wszyscy usłyszeli głośne klaskanie.
- Jestem pod niemałym wrażeniem. Myślałem, że bahamur zabije choć jednego z was – odezwał się głos, który sprawił, że Pogromcom włos się zjeżył. A po chwili z ciemnej uliczki, wyszły trzy postacie. Pierwszą z nich Pogromcy rozpoznali od razu.
- To to ma znaczyć? – zdziwiła się Konsul, przenosząc wzrok z Annabel na trzy postacie. – Mówiłaś, że oni nie żyją.
- Co ty tutaj robisz? – wysyczał David, wskazując klingą, chłopaka stojącego przed nim.
- Przyszedłem się przywitać – rzucił Nezraer w ciele Harrego. – I przy okazji odpłacić ci za rękę – dodał unosząc w górę lewą rękę. Była czarna i pokryta zrogowaceniami.
- Kim wy jesteście? – spytał Inkwizytor.
- Za dużo tych pytań naraz – rzucił Nezraer. – Nie wiem, które ma olać najpierw.
- Nez, nie powinno nas tu być – powiedział towarzysz demona, przyglądając się Pogromcą i Nocnym. – Kusimy los.
- Ohh, daj się trochę zabawić – odparł trzeci. – Ten koleś przy bramie był strasznie słaby.
- Sarfel – syknął Darius, rozpoznając głos demona.
- O, jednak mnie pamiętacie – zdziwił się demon.
- Odpowiedzcie natychmiast, co tu się dzieję?! – krzyknął Lighwood.
- Na pewno chcesz wiedzieć? – dopytał się Nezraer, a gdy Inkwizytor pokiwał głową, dodał. – Porwaliśmy tych trzech Nefilim, potem obdzieraliśmy ich ze skóry, by pozbyć się tych paskudnych znaków, niektóre były bardzo uparte, na samym końcu dla pewności zrobiliśmy im transfuzję krwi, a następnie przerobiliśmy ich sobie na ubranka.
- Demon opętał Nefilim? To niemożliwe – zdziwił się ten sam Nocny, z którym kłócił się Paul.
- Spójrz na nas i to powtórz – wycedził Sarfel. – Wy naprawdę uważacie, że jesteście tacy wyjątkowi? Że nie ma sposobów by was złamać i opętać?
- To twoja wina! – ryknął Nocny, wskazując na Annabel. – To przez ciebie mój siostrzeniec, jest teraz naczyniem dla demona – dodał i zaatakował ją.
Na szczęście Paul, był szybszy. Złapał Łowce za rękę i powalił go na ziemię.
- Pięknie jest patrzeć jak się tak nawzajem zabijacie – rzucił Nezraer. – ale pozwolę sobie zdementować te pogłoski. Ta dziewczyna – wskazał swoja szponiastą ręką na Annabel. – Nie miała absolutnie nic wspólnego z tym, że Ci mężczyźni, na których twarze teraz patrzycie trafili w nasze ręce. Powiem więcej, przez nią straciliśmy, aż dwa potencjalne naczynia.
- Dlaczego mnie nie zabiłeś? – zdziwiła się Anna. – Dlaczego pozwoliłeś mi żyć.
- Bo ten chłopak tego pragnął – odparł demon w ciele Richa. – Gdy ty straciłaś przytomność, on zabił demona, który go zranił. Wiedział, że nie zostało mu zbyt wiele czasu i krzyczał błagalnie byś chociaż tyś przeżyła.
- A my z dobroci serca spełniliśmy jego życzenie – dodał Sarfel.
- A przy okazji wiedzieliśmy, że Nefilim, zaintryguje fakt, że ty przeżyłaś i zaczną cię oskarżać. Byłaś wprost idealnym kozłem ofiarnym – rzucił Nezraer, odwracając się. – Życzę udanej nocy – dodał, lecz w tym momencie spadłą na niego klinga Vaporiera.
Demon odskoczył unikając ataku. Następnie sam dobył broni.
- Nigdzie stąd nie pójdziesz – rzucił David.
- Nie mogłem doczekać się drugiej rundy – odparł demon i natarł na Pogromcę.
W tym czasie Darius zaszedł i zablokował drogę pozostałym demonom.
- Wiele lat czekałem na tą chwilę – powiedział mierząc kataną w Sarfela. – Stawaj!
- Jak sobie życzysz – odrzekł łucznik i dobył krótkiego miecz i tak dobrze znanego Pogromcom sztyletu. Następnie zaatakował Dariusa szybką kombinacją ciosów, które Furia z łatwością zablokował.
- Dla ciebie też najdzie się przeciwnik – rzucił Silver, stając przed ostatnim z demonów.
- Nie dziękuję, nie skorzystam – odparł pomiot. Po czym oparł się o róg najbliższego domu i wyciągnął z kieszeni płaszcza, w który był odziany, wielką obitą w czarną skórę księgę.
- Czy to jest to co ja myślę? – rzucił Magnus, przyglądając się książce w rękach demona.
- Czarna Księga, która została sprzedana na tegorocznej aukcji w Londynie, zgadza się – odparł pomiot, nie odrywając oczu od stronic.
- Kim ty jesteś? – spytał Silver.
- Lauvier – rzucił demon. – Pozwolicie mi teraz poczytać w spokoju?
Silver już chciał coś odpowiedzieć, gdy jego uwagę przykuł pojedynek Davida i Nezraera. Nefeler walczył w trybie anioła i zasypywał przeciwnika gradem ciosów, lecz ten albo unikał, albo odbijał każdy z nich. W pewnym monecie, zanurkował pod mieczem Pogromcy i uderzył go płazem miecza. Cios odrzucił Davida i nim zdążył złapać równowagę spadł na niego kolejny. W ostatniej chwili zdołał zasłonić się mieczem, dzięki czemu broń przeciwnika tylko lekko otarła się mu o bark i od razu przystąpił do kontrataku, lecz demon był szybszy i potężnym koniakiem posłał go na ścianę domu. Uderzenie wyrwało Pogromcy dech z piersi i zmusiło do przyklęknięcia.
- Myślałeś, że za drugim razem będziesz miał takie samo szczęście? – spytał Nezraer, stając nad Nefelerem. – Wtedy wygrałeś tylko dlatego, że ja nie byłem jeszcze w pełni sił. – dodał i uniósł miecz, chcąc zadać ostateczny cioś.
Wstawaj!!! – rozległ się głos w głowie Davida, głos, którego nigdy wcześniej nie słyszał. – Wstawaj i walcz!!! David widział zbliżające się ostrze i sięgnął po swoją demoniczną moc i uderzył w przeciwnika potężnym podmuchem wiatru. Czar był tak silny, że demon przeleciał na drugą stronę ulicy.
- Nie przestajesz mnie zadziwiać – rzucił demon, łapiąc równowagę. – Teraz zaczyna się prawdziwa zabawa – dodał i ruszył na Davida.
- Dość!!! – krzyknął Lauvier, zatrzaskując książkę. Pomiędzy oboma parami walczących pojawiał się niewidzialna bariera. – Już i tak za długo tu jesteśmy.
- Nie skończyłem z nim – odparł Nezraer.
- Właśnie, że skończyłeś – rzucił demon
- Mam nadzieję, że następnym razem, będziemy mogli walczyć bez żadnych przeszkód – powiedział Sarfel do Dariusa. Ich walka była bardzo wyrównana. Gdyby nie interwencja Lauviera, mogli by walczyć jeszcze długi czas.
- Następnym razem cię zabiję – odparł Darius.
- Uznajmy to za remis – rzekł Nezraer do Davida, który wpatrywał się w niego demonicznymi oczami. – Ale zapewniam cię, następnym razem nie będziesz miał tyle szczęścia.
- Następnym razem, pokaże ci co to znaczy groza – odparł David, głosem tak mrocznym, że nawet na Rycerzach Śmierci zrobił wrażenie.
- W takim razie do następnego – rzucił demon i wraz z towarzyszami zniknął w kłębie gęstego czarnego dymu.
- To chyba można uznać przesłuchanie za rozwiązane – powiedział nagle Jace. – Annabel jest niewinna i nic nie może tego podważyć.
- Masz rację Jace – odparł Inkwizytor, patrząc w ciąż na miejsce, gdzie jeszcze przed chwila stał Nezraer. – Lecz pojawia się nowe pytanie: Jakim cudem tym trzem udało się ominąć nasze zaklęcia ochronne.
- Jest jeszcze jedna kwestia do rozwiązania – powiedziała Gemma, podchodząc do Inkwizytora.
- Zgadza się – odrzekł Robert Lightwood. – A więc tu oto obecna Annabel de Vris, zostaje uznana niewinną zarzuconych jej czynów oraz zostaje mianowana Ambasadorem Clave w Bastionie.
- Moment, kim? – zdziwił się David, powracając do swojej normalnej postaci.
- Założyciele wraz z Clave, postanowili, że przyda się zacieśnić nieco nasze relacje – wyjaśniła Gemma. – Więc postanowiono, że dwóch Pogromców przyjedzie do Alicante i zasiądzie w Radzie, a dwóch Nefilim zostanie wysłanych do Bastionu. Warunkiem było, że jeżeli Annabel zostanie uniewinniona to ma zostać jednym z nich.
- Gratulacje Anna! – krzyknął Silver. – Trzeba to oblać! Gdzie macie tutaj jakiś bar?
- Niestety nie mamy – rzucił Jace. – Ale znam miejsce, gdzie można się napić. Zapraszam.
- Myślę, że po dzisiejszej dawce wrażeń, jeden lub dwa kieliszki nie zaszkodzą – powiedział Inkwizytor i ruszył za resztą.

<<<&>>>
Sam nie wiem jak to się stało, że moja norma zmniejszyła się na jedna notkę na rok, ale jakby co to ten blog nadal żyje, ledwo, bo ledwo, ale życie.
Postaram się by moja produktywność nieco się zwiększyła, lecz dopiero od lipca, bo nadszedł Sesja Time.
Mam nadzieję, że rozdział się podobał i że nadal ktoś to czyta.
Wszelkie prośby, groźby i zażalenia piszcie w komentarzach.
Pozdrawiam,
Zwierzak