Po powrocie do Bastionu ich oczom
ukazała się niespotykana do tej pory scena. W głównym holu aż roiło się od
Nocnych Łowców. Niektórzy podziwiali arrasy ukazujące historie Pogromców, inni
przyglądali się czujnie Balzaelowi, który opierał się o drzwi prowadzące do
jadalni i z ponurą miną obserwował jak Samandriel rozmawia z wysokim,
ciemnowłosym Nefilim, ubranym w strój Inkwizytora.
Annabel zadrżała na jego widok.
- Inkwizytor Lightwood –
wyszeptała chowając się za Paulem.
- To jest Inkwizytor? – zdziwił
się David. – Nie wygląda jakoś strasznie przerażająco.
- Może i nie wygląda, ale jest
jedną z najwyżej postawionych osób w Clave – zauważył Darius.
- Bardziej mnie zastanawia czemu
ci wszyscy Nefilim nie walą pokłonów przed Samem. On jest przecież potężnym
aniołem, a Nocni mają jakiegoś fioła na ich punkcie – rzucił Silver, a wszyscy
parsknęli śmiechem. Wszyscy z wyjątkiem Annabel.
Dopiero wtedy wszyscy Nefilim
zorientowali się o ich obecności. Ich wzrok prześlizgnął się po Pogromcach i
zatrzymał za Annabel, która wyglądała jakby chciała się zapaść pod ziemie.
- O co chodzi, Ann? – spytał
Paul.
- Annabel De Vris – odezwał się
Inkwizytor, podchodząc do Pogromców. – Zostajesz aresztowana pod zarzutem
niesubordynacji wobec Clave oraz współudziału w zamordowaniu wielu Nocnych
Łowców. Pójdziesz teraz z nami do Gard, gdzie zostaniesz przesłuchana i
osądzona.
- Po moim trupie – syknął Paul,
stając między Robertem Lightwoodem, a swoją dziewczyną.
- Paul, uspokój się! – powiedział
Samandriel.
- Chyba sobie żartujesz?! Nie
poz…
- Pójdę z wami po dobroci –
odezwała się nagle Annabel i minęła Żniwiarza.
- Co ty wyprawiasz?! – zdziwił
się Paul.
- To co należy – odpowiedziała i
stanęła na palcach by go pocałować. – Nie rób niczego głupiego, bo tylko
pogorszysz i tak już beznadziejną sytuację – wyszeptała mu do ucha, a następnie
odwróciła się do Nefilim z wysoko uniesioną głową.
Inkwizytor założył jej kajdanki,
a pozostali Nefilim otoczyli ich kordonem ochronnym. Następnie minęli Pogromców
i podeszli do ściany, gdzie otworzyła się Brama do Alicante, stolicy państwa
Nocnych Łowców. Zanim Nocni w nią weszli Robert Lightwood odwrócił się do
Samandriela i powiedział.
- Przesłuchanie odbędzie się
jutro o zachodzie słońca. – Po tych słowach wkroczył do portalu, a za nim
reszta Nefilim.
- Czy ktoś mógłby łaskawie
wyjaśnić nam co tu się właśnie odwaliło? – spytał Sebastian, przenosząc wzrok z
zamykającej się Bramy na Założycieli.
- Wszystko wam wyjaśnimy, ale nie
tutaj – odparł Bal.
- A właśnie, że tutaj! – ryknął
Paul. – Chce natychmiast wiedzieć, dlaczego Nefilim panoszą się po Bastionie
jakby byli u siebie i jeszcze śmią aresztować jedną z nas!
- Jeśli natychmiast nie opanujesz
emocji, to pożałujesz – warknął Bal. – I pragnąłbym ci przypomnieć, że Annabel
jest Nefilim, co z tego co pamiętam bardzo często lubiłeś jej wytknąć. – dodał
i wyprowadził ich z głównego holu, gdzie już zaczęła się zbierać spora grupka
gapiów.
- Ilu martwych Nefilim leży w
holu? – spytała Cloe, gdy Bal wprowadził wszystkich do sali narad.
- O dziwo, zero – powiedział Sam.
- A to ci niespodzianka –
zdziwiła się demonica – Byłam pewna, że nasz drogi Paul kilku poważnie pobije.
- Mało brakowało, a bym to zrobił
– fuknął Żniwiarz, opierając się o stół. – A teraz możemy w końcu usłyszeć
wyjaśnienia?
- Herbata dla wszystkich! –
zawołała radośnie Aura, wchodząc do pokoju z tacą pełną kubków. – Dla ciebie,
Paul, specjalnie Melisa, na uspokojenie nerwów.
- Dlaczego wszyscy uważają, że
zaraz zacznę wszystkich mordować?
- Bo to byli Nefilim i chcieli
zrobić coś Ann – zasugerował Silver. – Upiekłbyś dwie pieczenie przy jednym
wpierdolu.
- Może wróćmy do sedna sprawy –
odezwał się Darius. – Mnie też bardzo interesuje czego Nocni chcieli od
Annabel.
- Ta sprawa jest dość
skomplikowana – odparł Sam.
- Jak wszystkie ostatnio –
burknął Paul, robiąc łyk parującego napoju.
- Kiedyś życie było znacznie prostsze
– rzucił Silver. – Demon, prąd, bzz i po kłopocie, a teraz robią sobie
garniturki z Nocnych lub stają przed tobą z tekstem „To dzięki mnie żyjecie,
wielbcie mnie”. – dodał rozkładając ręce w teatralnym geście.
- Co takiego? – zdziwił się Bal.
- To może zaczekać – odparł
David. – Najpierw wyjaśnijcie sprawę Annabel.
- Zacznę może od niezbędnego
kontekstu – podjął Samandriel. – Ostatnio wśród Nefilim coraz większe wpływy
zdobywa pewna grupa o skrajnie nacjonalistycznych przekonaniach. Rozumiecie,
Nefilim najlepszą rasą, polujmy na Podziemnych dla zabawy itd.
- Nocni od dawna uważali się za
najlepszą rasę, co w tym dziwnego? – stwierdził Paul.
- To już powoli staje się ich
ideologią plus wyznawanie zasady kto nie z nami ten przeciw nam – odparł Bal.
- Ale co to ma wspólnego z
Annabel? – spytała Rose.
- Pamiętacie, że zanim wy
pojechaliście do Bergington pokonać Nezraera, to próbowali zrobić to Nefilim,
większość z nich stanowili przedstawiciele tej właśnie grupy.
- Ale mówiliście, że wszystkie
grupy zginęły – przypomniał sobie David.
- Też tak myśleliśmy – rzucił
Sam. – Ale prawda okazała się zgoła inna. Większość faktycznie zabito, lecz
kilku wzięto do niewoli. Jakiejś garstce udało się uciec i jakimś cudem wrócić do Idrisu.
- Mam lekkie deja vu – powiedział
Silver. – Czy podobna historia nie przytrafiła się Ann, wtedy, gdy was poznała
– dodał, zwracając się do Davida.
- Dokładnie – odparł Bal. – A gdy
my powiedzieliśmy Clave, że Annabel żyje, tamta grupa, Kohorta, czy jakoś tak,
zaczęła się zastanawiać jak to się stało, że ona przeżyła, a ich najlepsi
wojownicy zginęli.
- I teraz puenta – rzuciła Cloe.
– „Na pewno zawarła jakiś pakt z demonami i zdradziła im jakieś supertajne
tajemnice Clave. Potem zamiast wrócić do Instytutu, uciekła do Bastionu i
błagała o opiekę te piekielne pomioty.”
- Dodajmy jeszcze do tego fakt,
że potem walczyła z Nezraerem i nie tylko przeżyła, ale jeszcze wygrała – dodał
Sam. – I to już przelało czarę goryczy Kohorty.
- Więc zaczęli truć dupę
Inkwizytorowi, że trzeba ją ukarać, bo na pewno jest winna. – powiedziała Aura.
- Ale oni nie mieli żadnych
dowodów na potwierdzenie swoich słów – zauważyła Caro.
- Niby masz rację, ale Lightwood
miał już serdecznie dość tego, że ciągle mu przeszkadzają i postanowił
przyjrzeć się tej sprawie – odparł Bal.
- Jak można kogoś skazać bez
niezbitych dowodów? – zmartwiła się Rose. – Wiem, że prawo Nocnych jest dość
bezwzględne, ale to jest jawna niesprawiedliwość.
- Anna dopiero ma zostać osądzona
– odparła Cloe. – Nie spisujmy jej na straty.
- Ale co my możemy zrobić? –
spytała Natalie.
- Wy, akurat bardzo dużo – rzucił
Sam uśmiechając się szeroko.
- Jak to? – ożywił się Paul. – Co
masz na myśli?
- Myślicie, że Robert Lightwood
od tak rzucił sobie, kiedy ma odbyć się przesłuchanie? – powiedziała Aura.
- Waszym zadaniem będzie pojechać
do Alicante, w charakterze światków i zeznawać w tej sprawie – rzucił Balzael.
- Myślicie, że Nefilim pozwolą
nam na to? – zdziwił się Daro.
- Zostało to dogadane z
Inkwizytorem – odparł Samandriel. – Jutro zostanie otwarta Brama, która
zabierze was do Idrisu.
- Jest tylko jeden mały szkopuł –
rzucił David. – Nie mamy do końca pewności, że Annabel jest niewinna.
- Uważasz, że ona może być winna?
– zdziwiła się Jennifer.
- Broń Boże. Jestem święcie
przekonany, że Anna jest niewinna, ale…
- Tu nie ma żadnego, ale –
oburzył się Paul. – Ta cała Kohorta po prostu szuka kozła ofiarnego i tyle.
- Paul, kiedy pierwszy raz
spotkaliście Annabel? – spytał Darius.
- W tym samym dniu, w którym
znaleźliśmy gniazdo demonów, ale co to ma do rzeczy?
- Rusz tą swoją mózgownicą –
rzucił Silver. – Musimy poukładać kilka wydarzeń chronologicznie. Poznanie
Annabel, Pojawienie się Annabel w Long Road, Pierwsza grupa uderzeniowa
Nefilim, druga grupa Nefilim i nasze rozprawienie się z Nezraerem.
- Clave wysłało trzy grupy –
przypomniał sobie Darius.
- Tak, ale wysłano ją wtedy, gdy
Anna było już z nami, więc to możemy pominąć – kontynuował Silver. – Więc co
było pierwsze?
- Porażka Nefilim – odparł Sam. –
atak demonów na grupę Annabel był kilka dni później. Drugą grupę Clave wysłało
dzień przed tym, jak poznaliście Annabel.
- Nadal nie rozumiem co to
wszystko może mieć wspólnego z tym czy Anna jest winna lub nie – powiedział
Paul.
- Kohorta uważa, że to ona
ujawniła demonom jakieś informacje, dlatego ich wojownicy zginęli – objaśnił
David. – Ale ich pierwsza grupa przybyła na miejsce przed tym jak Annabel
trafiła do Long Road, więc ona nie miała nic wspólnego z ich porażką.
- Tyle gadania tylko dla takiego
wniosku – zaśmiała się Cloe.
- Przynajmniej teraz mamy
pewność, że Annabel jest niewinna – rzucił David co wywołało falę śmiechu u
Założycieli.
- Co jest w tym takiego
śmiesznego? – zdziwiła się Jen.
- To, że argumenty Davida są
inwalidami – powiedział melodyjny kobiecy głos.
Wszyscy jak na komendę odwrócili
się do drzwi, w których stała właścicielka owego głosu.
- Gemma?! – krzyknęli wszyscy
jednocześnie.
- Co ty tu robisz? – zdziwiła się
Jen.
- Jakby nie patrzeć, to mieszkam
– odparła blondynka.
- A nie miałaś być na jakieś
supertajnej i ekstraważnej misji? – spytał Paul.
- Właśnie z niej wróciłam –
powiedziała Gemma. – I z tego co widzę to w samą porę, bo jeśli to co przed
chwilą powiedział David to wasza jedyna linia obrony to ta mała Nefilim ma
nieźle przesrane.
- Dlaczego tak uważasz? – odezwał
się Daro.
- Miałam już kilka razy do
czynienia z członkami Kohorty, manipulacja wydarzeniami i przypisywanie sobie
cudzych zasług to dla nich chleb powszedni. Żeby udowodnić, że Amanda, czy jak
jej tam, jest niewinna potrzebujemy dowodów niemożliwych do podważenia.
- I właśnie dlatego zleciliśmy
Gemmie, zbadanie Long Road oraz Bergington w poszukiwaniu takich dowodów –
powiedział Balzael.
- I co udało ci się znaleźć? – spytał
Paul z szczerym zainteresowaniem.
- Jedną rzecz muszę przyznać –
odparł dziewczyna. – Wysprzątaliście te miejsca na błysk, prawie nic tam nie
zostało.
- Ale coś w tym „prawie”
znalazłaś? – zainteresował się David.
- Zebrałam tyle danych, ile się
dało – odparła Gemma. – I jedno jest pewne w Long Road nie został zawarty żaden
pakt, a widma demonicznej energii jakie tam znalazłam nie pokrywają się nawet w
najmniejszym stopniu z tymi z Bergington. Znalazłam za to ślady szczelin w obu miejscach. W Long Road
była bardzo mała, prawie nie wyczuwalna, ale w Bergington była już znacznie
większa.
- Nic dziwnego – rzucił Silver. –
Było tam przecież od chuja demonów plus Nezraer, a wątpię by mu się chciało
przechodzić przez ucho igielne. Na bank walnął szczelinę wielkości bramy Forum Romanum z czerwonym dywanem.
- Jedna rzecz tylko mnie
zaniepokoiła – dodała Gemma. – Podczas waszej walki z Rycerzem Śmierci, nagle
pojawił się drugi dość silny demon. Nie przypominam sobie byście walczyli z
dwoma.
- To chyba ja byłem tym drugim
demonem – odparł David, z zakłopotaną miną. – Nieźle oberwałem i straciłem na
chwilę panowanie nad sobą.
- To sporo wyjaśnia. Dla pewności
sprawdziłam też, czy przypadkiem ta nasza mała Nefilim nie miała jakiegoś
kontaktu z demonami przed tym jak ją spotkaliście.
- I co? – spytał z przejęciem w
głosie Paul.
- A jak myślisz? Nic, zero, null.
Albo dogadała się z cholernie potężnym demonem, albo jest niewinna.
- Doskonała robota Gemmo –
pochwalił ją Bal. – Potem przynieś nam wszystkie dowody. A teraz – zwrócił się
do reszty. – Czego dowiedzieliście się w Turcji?
- Zanim odpowiemy, możecie nam
jeszcze raz powiedzieć, jak udało się wam znaleźć nas w piekle? – spytał
Darius.
- Mówiliśmy wam to już milion
razy – rzuciła Cloe. – Stale monitorujemy kilka demonicznych wymiarów i tak was
znaleźliśmy.
- A dlaczego nie uratowaliście
nas wcześniej, lecz dopiero gdy tamte demony miały nas rozszarpać? – odezwała
się Jen.
- Nie do końca rozumiem do czego
zmierzacie – zdziwił się Samandriel. – Wejście dla nas do jakiegoś demonicznego
wymiaru jest równie trudne co demonom do naszego. Czystym przypadkiem udało nam
się akurat tam trafić.
- A mówi wam coś imię Astaroth? –
spytał Silver.
- W naszych księgach jest mało o
nim wzmianek – odparł Bal. – Możecie w końcu powiedzieć o co wam chodzi?
- Chodzi nam o to, że spotkaliśmy
pewnego demona, który utrzymuje, że pomógł nam wydostać się z piekła i że od
dawna pomaga Pogromcom – rzucił David.
- Co takiego?! – krzyknęli
wszyscy Założyciele. Następnie w milczeniu wysłuchali tego co spotkało
Pogromców w Turcji i o tym co powiedział im Astaroth.
- Ta sprawa zaczyna robić się
coraz bardziej pokręcona – skwitowała Cloe, gdy Pogromcy skończyli mówić.
- Będziemy się musieli temu
dokładnie przyjrzeć – rzucił Sam jakby do siebie.
- Lepiej idźcie już spać. Ten
dzień był, aż nadto pełen wrażeń – powiedziała Aura. – A jutro macie ważne
zadanie do wykonania.
Pogromcy pożegnali się z
Założycielami i wyszli z pokoju, pogrążeni w ponurych myślach.
- Jak się czujesz jako
pełnoprawny Nefeler? – zagadała Gemma do Davida.
- Jedno trzeba przyznać ta moc
daje niezłego kopa, chociaż początki były dość bolesne – odparł. – Z tobą było tak samo?
- Nie. Byłam o wiele słabsza.
- Co masz na myśli? – zdziwił się
Furia.
- To, że ja na początku miałam
siłę demona klasy C, a to co zostawiłeś w Bergington było na poziomie rangi A.
- Co mam ci powiedzieć? Nefeler,
Nefelerowi nie równy. A poza tym to znając życie rozwaliłabyś mnie na łopatki,
bo masz większe doświadczenie.
- Ja nie mam do ciebie pretensji,
po prostu zastanawia mnie czy twoje Znamię
ma z tym coś wspólnego.
- Sam chciałbym wiedzieć co to
cholerstwo na moich plecach znaczy – burknął David. – Mam to od urodzenia, jest
to ewidentnie magiczne, lecz nikt nie ma zielonego pojęcia co to jest.
- Na pewno się kiedyś dowiesz –
rzuciła Gemma i odeszła od niego.
David dotarł do swojej sypialni i
padł zmęczony na łóżko, momentalnie zasypiając.
Sen był bardzo dziwny, wydawało
mu się, że leci w powietrzu mijając przeróżne krajobrazy. Nagle runął w dół jak
kamień i wylądował na środku brukowanego placyku, wokół niego widział resztki
jakichś budowli, wydawały mu się znajome choć wiedział, że widzi je pierwszy
raz. Sceneria zmieniła się nagle, teraz znajdował się rozległej równinie. Jakby
instynktownie wiedział, że to miejsce coś znaczy, lecz nie miał pojęcia co.
Kolejna zmiana i tym razem stał przed wejściem do wielkiej jaskini. Patrzył w
nieprzenikniony mrok jaskini i czuł, że w tym mroku coś patrzy na niego. Gdy
już miał wrażenie, że chwilę dojrzy to coś, nastąpiło następna zmiana. Tym
razem doskonale znał miejsce, gdzie trafił. Był to jego dom, a raczej to co z
niego zostało, po ataku demonów.
- Przyjemna okolica – powiedział
ktoś za plecami Davida. Ten momentalnie odwrócił się, próbując złapać rękojeść
miecza, którego oczywiście nie miał.
- Nie masz się czego bać – rzucił
Astaroth.
- Podobno, jeśli ktoś zginie
przez sen to już się nie obudzi – odparł Nefeler, nie tracąc czujności.
- Bujda na resorach. Nie da się
zabić kogoś przez sen – odparł demon. – Można go opętać i zmusić do popełnienia
samobójstwa.
- Jakim cudem umiesz wejść mi do
głowy? – zdziwił się David. – Pogromcy są na to odporni.
- Masz rację, jeśli spróbowałbym
zrobić ci krzywdę, od razu zostałbym wywalony z twojego umysłu. Chcę tylko coś
ci powiedzieć.
- Dlaczego ja?! Dlaczego to mnie
zsyłałeś te wizję w piekle?! Dlaczego pomogłeś mi w Nowym Jorku?! Co ty masz do
mnie?!
- Nie mogę ci tego teraz wyjaśnić
– odparł Astaroth. – Nie mam za dużo czasu, a chcę cię ostrzec. Weźcie ze sobą
jutro dużo broni do Alicante.
- Skąd wiesz, że idziemy do
Idrisu?
- Po prostu wiem. Nie martw się
nie czytam ci w myślach. – rzucił demon, widząc minę Pogromcy. – I jeszcze
jedno: trzymaj nerwy na wodzy, zarówno na przesłuchaniu jak później. – dodał i
zniknął. Po prostu był, a sekundę później już go nie było.
- Co to ma znaczyć?! – wrzasnął
David w eter. – Odpowiedz!
Ta jednak nie nadeszła, a Nefeler
obudził się zaplątany w kołdrę. Spojrzał na zegarem, była ósma rano. David
wstał z łóżka, zdjął ubrania, w których zasnął i poszedł się umyć. Chłodny
prysznic zmył z niego wspomnienia ze snu. Następnie ubrał się w świeże ubrania
i skierował się prosto do biblioteki. Kiedy tam dotarł, zaczął szukać
informacji o Astarocie. Nie znalazł tego zbyt wiele. Najdawniejsze wzmianki o
nim pochodziły z czasów, gdy na Ziemi pojawili się Asharanowie, Starożytni,
którzy stworzyli Pogromców i rozesłali Założycieli po różnych światach. Podobno
zdarzało im się pojawiać w tych światach, by sprawdzić, jak radzą sobie tutejsi
Pogromcy. Na Ziemi pojawili się tylko raz jakieś 1000 lat temu, wtedy, gdy
Nefilim byli jeszcze dość młodą i nieliczną rasą, a zaklęcia ochraniające nasz
wymiar zostały mocno nadwyrężone, co spowodowało masowe pojawianie się
potężnych demonów.
Najczęściej pojawiąjącą się
informacją o Astarocie był jego przydomek „Ułuda” oznaczający, że jest
niezrównanym mistrzem iluzji.
- Iluzja – zamyślił się na głos
David. – Czyli tego na nas wtedy użyłeś.
Nagle przed Pogromcą pojawił się
talerz z kanapkami.
- Zemdlejesz zaraz z głodu –
powiedziała Aura. To właśnie ona podsunęła Furii jedzenie.
- Skąd wiedziałeś, gdzie jestem?
– zdziwił się David, pakując sobie prawie całą kanapkę do ust, nawet nie
wiedział jak bardzo jest głodny.
- Siedziałam tu od rana, a ty
minąłeś mnie przynajmniej z trzy razy, ani razu nie mówiąc dzień dobry –
odparła z udawanym wyrzutem.
- Przepraszam – wybełkotał
Pogromca z pełnymi ustami.
- Nie mów z pełnymi ustami, bo
się zadławisz. A tak w ogóle to za chwilę mamy spotkanie by ustalić wszystkie
szczegóły waszej podróży do Idrisu.
- Aha. Fajnie wiedzieć – rzucił
David, gdy przełknął to co miał w ustach.
- Bal przekazał tą informację na
śniadaniu, a to że ciebie tam nie było to nie moją wina, telefonu też ze sobą
nie masz. Nie martw się, poczekam na ciebie, aż zjesz i odniesiesz wszystko na
miejsce.
- Dzięki, na ciebie zawsze można
liczyć – rzucił David.
Po jakiś dziesięciu minutach już
znajdowali się wraz z pozostałymi w Sali Narad, gdzie Balzael wraz z
Samandrielem mówili im jak mają się zachowywać i co robić, a raczej czego nie
robić w Alicante.
- Pamiętajcie, jesteście na ich
terytorium – powiedział Sam.
- Mówisz nam to już chyba z setny
raz – rzucił Silver, wywracając oczami. – To, że niektórzy z nas nie mają
matury nie oznacza, że jesteśmy debilami.
- Wolę czasami powtórzyć coś
nawet milion razy, by mieć pewność, że to do was dotarło – odparł anioł. – A
tak się składa, że oficjalnie wszyscy macie maturę zdaną. Nasze egzaminy
końcowe liczą się jako matura dla świata z zewnątrz.
- Teraz mi to mówicie?! – oburzył
się Silver. – Czyli mogłem iść na studia? Tyle lat zmarnowanych!
- Przecież ciebie nigdy nie
interesowało studiowanie – zdziwił się Darius.
- Studiowanie nie, ale juwenalia
i imprezy w akademikach już tak – powiedział Silver z błyskiem w oku.
- A ty tylko o jednym – rzuciła
Gemma, łapiąc się za głowę. – Alkohol nie jest najważniejszą rzeczą na świecie.
- Ale jedną z najlepszych, lepszy
jest tylko sex – odpowiedział Biały.
- Możecie zostawić sobie te
dyskusje na później? – zirytował się Bal. – Czy wszyscy wiedzą co mają robić?
- Tak – odparli jednocześnie.
- To widzimy się punkt 18 przy
bramie. Odmaszerować.
- A ty, gdzie? – zdziwił się
Darius, gdy David ruszył w innym kierunku niż reszta.
- Do Zbrojowni – odpowiedział
Nefeler.
- Przecież idziemy na przesłuchanie,
po co ci broń?
- Mam dziwne przeczucie, że to
przesłuchanie nie będzie tak kolorowe jak nam się wydaje.
- Jakie przeczucie? David, co się
dzieje?
- Co się stało? – spytała
Caroline, podchodząc do nich. Reszta Pogromców znikła już na klatce schodowej.
- Twój chłopak chce wparować do
Alicante uzbrojony niczym batalion – rzucił Daro.
- Ja wiem, że coś tam jebnie –
odparł David.
- Alicante jest przecież
chronione przez Demoniczne Wieże – przypomniała Caro.
- Które już dwa razy zawiodły –
skwitował David. – Z resztą nie musicie mi wierzyć. Sam nie wiem czy mogę mu
wierzyć.
- Mu, to znaczy komu? – spytał
Darius, krzyżując ręce na piersi i patrząc na przyjaciela podejrzliwie. – Masz
nam coś do powiedzenia?
David rozejrzał się po pustym
korytarzu, jakby bał się, że ktoś może usłyszeć, a następnie opowiedział im o
swoim dziwnym śnie.
- Czy powiedziałeś o tym
Założycielom? – spytał Daro.
- Co mam tak do nich przyjść i
powiedzieć, że demon, który jest mistrzem manipulacje siedzi mi w głowie i daje
złote rady? Oni mają już za dużo na głowie. Nie chcę im dokładać kolejnych
problemów.
- David… - zaczęła Caro, parząc
na chłopak z troska. – To nie jest jakieś przeziębienie, musisz im o tym
powiedzieć.
- Powiem, jak wrócimy – odparł
Nefeler. – Obiecuję – dodał widząc minę Szeptu. – A teraz jeśli pozwolicie, na
wszelki wypadek pójdę po dwa magazynki i kilka dodatkowych noży.
- Z drugiej strony, lepiej nosić
niż się prosić – rzucił Daro i ruszył za przyjacielem do Zbrojowni. Caroline
westchnęła ciężko i podążyła za nimi.
Jakieś pięć minut przed umówioną
godziną spotkania, wszyscy byli już w wielkim pokoju, gdzie znajdowała się
potężna Brama.
- Wszyscy gotowi? – spytał
Samandriel. A gdy Pogromcy odpowiedzieli chórem, dodał. – No to zaczynajmy
przedstawienie.
Razem z resztą Założycieli
podszedł do Bramy i otwarli ją. Ściana wewnątrz pola ogrodzonego runami, stała
się mlecznobiała i po chwili przed oczami Pogromców ukazał się długi korytarz,
a w nim czekającego na nich Inkwizytora wraz z kilkoma Nefilim.
- Niezły komitet powitalny –
rzucił Silver i jako pierwszy przeszedł przez portal do Idrisu.
- Witajcie w Gard, Pogromcy –
powitał ich Robert. – Przesłuchanie zacznie się lada chwila, pozwólcie, że
zaprowadzę was do pokoju, w którym poczekacie aż was wezwiemy.
- Z całym szacunkiem,
Inkwizytorze, ale wolelibyśmy uczestniczyć w całym przesłuchaniu, jeśli to
możliwe – odparła Gemma, patrząc Nefilim prosto w oczy. – Mamy tutaj dowody,
które na pewno rzucą dużo światła na tą sprawę. – dodała pokazując skórzaną
teczkę z zebranymi dowodami.
- Naprawdę udało się wam zebrać
jakieś dowody? – zdziwił się Lightwood i wyciągnął rękę po teczkę. – Mogę się z
nimi zapoznać?
- Dowody tych pomiotów nie są
warte funta kłaków – prychnął jeden z Nocnych Łowców. – Nie rozumiem, co oni w
ogóle tutaj robią?
- Te „Pomioty” jak raczyłeś ich
nazwać to nasi goście, Cecil – powiedział blondyn stojący najbliżej
Inkwizytora. David miał wrażenie, że już go gdzieś widział. – I jeśli mnie
pamięć nie myli tylko dzięki jednemu z nich nie stałeś się karmą dla demonów.
- Cisza! – rozkazał Robert
Lightwood i ponownie zwrócił się do Pogromców – Czy mogę prosić o te dowody.
- Oczywiście – odparła Gemma z
szerokim uśmiechem, podając Nefilim teczkę. – Obawiam się jednak, że kilka
kwestii może być dla Inkwizytora niezrozumiałe.
- W takim razie będziecie musieli
nam to wyjaśnić na rozprawie – rzucił Robert, patrząc na zegarek. – Mamy już
bardzo mało czasu. Zapraszam za mną.
Pogromcy wraz z Nocnymi ruszyli
za Inkwizytorem korytarzem.
- Jak tam ręką? – zagadał Blondyn
do Davida.
- Już dawno zapomniałem o tym
ugryzieniu – odparł Nefeler, gdy przypomniał sobie skąd kojarzy tego Nocnego
Łowcę. Między innymi to wraz z nim walczył w Nowym Jorku z hordą demonów.
- To dobrze. Chciałbym się z tobą
zmierzyć. A pokonanie Jednego z Najlepszych Pogromców, gdy ten jest ranny to
żadna frajda.
- Chyba rozmawiasz z niewłaściwą
osobą – wtrącił się Silver. – To ja jestem Najlepszym Pogromcą Swojego
Rocznika.
- Nie chciałbym wyjść na
chwalipiętę, ale chyba tylko ja z tu obecnych mam na koncie Bahamura – rzucił
Sebastian, jakby od niechcenia.
- Ty go zastrzeliłeś, a to się
nie liczy – odparł Silver. Nie stanąłeś z nim twarzą w ryj. Nie czułeś, jak
straszliwie jedzie mu z gęby.
- One śmierdzą na setki metrów –
powiedział Seba. – Uwierz mi, czułem go aż za dobrze.
- Czy choć raz możecie nie
próbować udowodnić który z was jest bardziej zajebisty? – spytała Jen, kręcąc
głową z zażenowania.
- A gdzie tu zabawa? – spytał z
uśmiechem Blondyn. – A poza tym to Zajebistość jest tym z czym się rodzimy.
- Przynajmniej jeden z was gada z
sensem – rzucił Silver.
Inkwizytor stanął przed wielkimi
drewnianymi drzwiami, które skrzypnęły niemiłosiernie, gdy je otwierał. Za nimi
znajdowało się spore pomieszczenie z wielka sofą i kilkoma krzesłami.
- Zaczekajcie tutaj, proszę –
powiedział Robert zwracając się do Pogromców. – Nie możecie być na samym
początku przesłuchania. Gdy tylko będziecie mogli wejść, przyślę po was Jace’a
– dodał, wskazując blondyna.
- Jak mus, to mus – powiedział
Silver, rzucając się na sofę. – O matko, jaka ona twarda. – dodał rozcierając
sobie plecy.
- Mam nadzieję, że uda nam się wyjaśnić
całą tą nieprzyjemną sytuację – powiedział Inkwizytor, stojąc w drzwiach po
przeciwnej stronie pokoju, niż tą którą weszli. Reszta Nefilim już wcześniej
opuściła pomieszczenie. W pokoju pozostał tylko Jace.
- Gdybyście czegoś potrzebowali
to zastukajcie w te drzwi, a ktoś powinien was obsłużyć – powiedział i minął
Lightwooda w drzwiach. Ten otworzył usta jakby chciał coś powiedzieć, lecz zamknął
je, pokręcił głową i również wyszedł, pozostawiając Pogromców samych.
- Ciekawe jak czuje się Annabel?
- spytała Caroline.
- A jak ty byś się czuła,
oskarżona o konszachty z demonami?! – burknął Paul, były to chyba jego pierwsze
słowa od przybycia do Alicante. – Na pewno jest przerażona.
- Chyba nie doceniasz swojej
dziewczyny – rzucił Darius. – Annabel jest twardsza, niż ci się wydaje. Dużo
twardsza, niż myślą Nocni.
- Mam nadzieję, że dowody, które
zebraliśmy wystarczą, by oczyścić ją z zarzutów – powiedziała Rose z lekko
drżącym głosem.
- Jeśli nie puszczą jej po
dobroci to po prostu przerąbiemy sobie drogę na zewnątrz – rzucił Silver,
wstając z sofy.
- Miejmy nadzieje, że w ogóle nie
będziemy musieli używać broni – odparł David, modląc się o to w duchu.
- Jesteście proszeni na salę –
powiedział Jace, zaglądając przez drzwi, którymi całkiem niedawno wyszedł.
Sala do której weszli miała
kształt półkola i bardzo przypominała sale teatralną. Na dole na lekkim
podwyższeniu stali Inkwizytor Lightwood, jakaś kobieta odziana w strój Konsula
oraz Annabel. Prawie wszystkie rzędy siedzeń były zajęte. W sali panowała
całkowita cisza, a oczy wszystkich zwrócone były na Pogromców, którzy ustawili
się w równym szeregu za Annable i resztą.
Konsul Penhallow odchrząknęła i
odezwała się do zebranych, a jej głos poniósł się po pomieszczeniu jak grom.
- Ci tutaj obecni Pogromcy, zostali
wezwani w roli światków – następnie odwróciła się do Davida i pozostałych. –
Czy przysięgacie mówić całą prawdę i tylko prawdę oraz nie zataić żadnego
szczegółu, nawet jeśli wydawałby się wam niezwiązany ze sprawą?
- Przysięgamy! – odparli wszyscy
chórem.
- W takim razie proszę by panna
De Vris jeszcze raz opowiedziała, dlaczego postanowiła zignorować rozkaz Clave
i pojechała do Long Road.
- Przecież ona może kłamać! –
krzyknął ktoś z sali. – Żądam by użyto na niej Miecza Anioła!
David poczuł jak stojący koło
niego Paul napina wszystkie mięśnie. Nawet Pogromcy słyszeli o mocy Miecza
Anioła, zmuszającej Nefilim do mówienia prawdy. A im mocniej chcieli ją zataić
tym większy ból im sprawiał.
- Niech będzie – powiedział
Inkwizytor. Po chwili do sali weszło dwóch Cichych Braci. Jeden z nich niósł
piękny złoty miecz. Nocni stanęli przed dumnie wyprostowaną Annabel. Mimo swej
hardej postawy David postrzegł, że ręce jej się trzęsą, gdy brała Miecz od
Cichego Brata.
- Nazywasz się Annabel De Vris? –
spytała Konsul.
- Tak – odparł Annabel.
- Ukończyłaś Akademię dwa lata
temu, prawda?
- Zgadza się.
- Dlaczego zignorowałaś rozkaz
Clave i naraziłaś życie swoje i swoich przyjaciół? – spytał Inkwizytor,
przechodząc sedna sprawy.
- Bo ten rozkaz był debilny –
rzuciła Annabel i jakby po chwili uświadomiła sobie co powiedziała, bo zaraz
dodała – Przepraszam, chciałam powiedzieć, że nie rozumiałam, dlaczego nie mogę
zrobić tego do czego byłam szkolona.
Dlatego bardzo łatwo uległam namowom Harrego, by złamać zakaz i jednak
tam pojechać.
- Chcesz powiedzieć, że to Harry
Miller był prowodyrem całej tej akcji? – upewniła się Konsul.
- Wszystkim w Instytucie się ta
decyzja nie podobała, ale tylko Harry mówił o tym głośno. Dość szybko przekonał
do swoich racji Josha, Adriana i Toma. Mój najlepszy przyjaciel z Akademii Rich,
też chciał z nimi jechać. Nie mogłam puścić go samego. Harry był tym faktem
średnio zadowolony, ale w końcu się zgodził bym i ja pojechała.
- A co wydarzyło się na miejscu?
– spytał Robert.
- Gdy zbliżaliśmy się do miasta
zapadał już zmrok. Zaparkowaliśmy samochód pod małym motelem niedaleko lasu.
Gdy chcieliśmy wejść by się zameldować, Tom coś zobaczył w krzakach na skraju
lasu. Niewiele myśląc zabraliśmy broń i poszliśmy sprawdzić co to było. Gdy
tylko wyszliśmy na niewielką polanę gdzieś w głębi lasu, zostaliśmy zaatakowani
przez demony… - tu głos Annabel załamał się lekko. Było widać, że nie chce
kontynuować, lecz Miecz Anioła ją do tego zmusza. – Tom, który szedł na
przedzie zginął momentalnie. Zanim się spostrzegliśmy, zostaliśmy otoczeni.
Demonów było całe mrowie. Sama zastanawiam się, jakim cudem przeżyłam.
Walczyliśmy długo, ale w końcu zmęczenie zaczęło dawać się nam we znaki. Trzy
pomioty dorwały Adriana i na naszych oczach rozerwały go na strzępy. Było to
tak blisko, że jego krew trysnęła mi na twarz. Po jego śmierci demony rozbiły
nasz szyk. Reszta potoczyła się już szybko. Potężny demon, ten sam którego
potem zabił David, złapał Harrego i po prostu z nim odleciał. Inne demony
zawlekły Josha w głąb lasu. Na polu pozostałam tylko ja i Rich. Kiedy jeden
demon rzucił się na mnie, Rich popchnął mnie, przez co uderzyłam głową w
kamień. Ostatnimi przebłyskami świadomości widziałam, jak pomiot wbija zęby w
kark Richa. Obudziłam się, gdy już było jasno, a polana była pusta. Nie było
żadnych ciał ani demonów, ani nas.
- Co było dalej? – spytał
Inkwizytor z ledwo wyczuwalnym żalem w głosie.
- Potem bezskutecznie próbowałam
znaleźć gniazdo tych demonów. Udało mi się to dopiero tego dnia, kiedy poznałam
Pogromców.
- A dlaczego o tym, że żyjesz
powiadomił nas Bastion – drążył Inkwizytor.
- Nie wiedziałam co mam zrobić.
Bałam się jak Clave może zareagować na złamanie rozkazu.
- I dlatego ukryłaś się wśród
tych potworów! – krzyknął ktoś z sali.
- Pewnie myślała, że oni ją
obroną, ale sprawiedliwość w końcu ją dopadła! – wrzasnął ktoś inny.
- Cisza! – krzyknął Inkwizytor,
lecz nic to nie dało. Poruszenie na sali stawało się coraz większe.
- Ciekawe w jaki sposób
zaskarbiła sobie ich względy?! – krzyczeli.
- Z iloma już spałaś?!
- Dziwka!
Te słowa uderzały w Annabel
niczym kamienie, z każdą obelgą jej postawa stawała się coraz bardziej
przytłoczona. W pewnym momencie zachwiał się na nogach i poleciał do tyłu jak
kłoda, wypuszczając Miecz Anioła z rąk. David i Paul ruszyli jednocześnie, lecz
każdy miał inny cel. Paul złapał Annabel chroniąc ją przed upadkiem, a David
chwycił miecz tuż nad ziemią. Gdy tylko jego palce zacisnęły się na rękojeści,
mimowolnie uwolnił swą anielską moc. Gdy się wyprostował za sali zapadała
grobowa cisza.
- W moich żyłach płynie anielska
moc, więc ten miecz powinien na mnie działać tak jak na was – powiedział David.
- Zadziwiające – rzucił czarownik
o kocich oczach siedzący w pierwszym rzędzie. – Ilu Pogromców posiada anielską
moc?
David wstrzymał się z
odpowiedzią, chcąc przekonać się jak zadziała na niego moc miecza. Nie poczuł
żadnej siły zmuszającej go do wyznania prawdy, poczuł tylko lekkie przeczucie,
że powinien mówić prawdę.
- Może zacznę, od tego, że się
przedstawię. – powiedział Nefeler, rzucając ukradkowe spojrzenie na Annabel
zwiniętą w objęciach Paula. – Nazywam się David Blackfire, jestem Pogromcą i …
- tu zawahał się na chwilę, lecz poczuł lekkie ponaglenie. – Nefelerem.
Te słowa nie wywołały wielkiego
poruszenia na sali, gdyż mało który Nefilim wiedział kim jest Nefeler, tylko
czarownik wybałuszył oczy na Pogromcę. Gdy dostrzegł to czarnowłosy Łowca, o
jasno niebieskich oczach siedzący koło niego, nachylił się ku Podziemnemu, a
gdy ten w kilku krótkich słowach powiedział mu o co chodzi, ten też spojrzał na
Furię oszołomiony.
- Rozumiem, że to ty jesteś tym
Pogromcą, o którym powiedziała De Vris? – spytał Konsul, nie zwracając uwagi
jak informacja o tym co znaczy słowo „Nefeler” zaczyna przechodzić z uszu do
uszu.
- Zgadza się. – odparł. – To ja
zabiłem demona, który próbował ją zabić.
- Czy potwierdzasz, że wszystko
co ona powiedziała jest prawdą?
- Ja mogę potwierdzić, tylko to
co się działo po naszym spotkaniu. Oraz zdementować wszystkie paskudne
oszczerstwa, którymi zostało obrzucona – dodał z mocą, patrząc po tych rzędach,
z których leciało ich najwięcej. - Do
niczego jej nie zmuszaliśmy.
- Czy ktokolwiek z was jest w
stanie potwierdzić słowa oskarżonej? – spytał Inkwizytor.
- Ja jestem w stanie udowodnić,
że Annabel de Vris nie zawarła, żadnego paktu z demonami – powiedziała Gemma.
- W takim razie zapraszam
Gdy Gemma stanęła na środku,
wyciągnęła rękę do Davida po miecz.
- Ja też jestem Nefelerem, tak
samo jak David – wyjaśniła – I niestety jest nas bardzo mało. Nazywam się…
W tym momencie do sali wpadł
zdyszany Nocny Łowca.
- Demony… atakują… wschodni… mur
– wysapał ledwo łapiąc oddech.
W pomieszczeniu nagle zawrzało,
wszyscy zaczęli się przekrzykiwać i przepychać. David rzucił porozumiewawcze
spojrzenie reszcie Pogromców i razem ruszyli w kierunku schodów.
- Tędy będzie szybciej -
zatrzymał ich Jace w towarzystwie jeszcze czterech Nefilim i czarownika,
pokazując im by szli za nim.
- Zostań tutaj i zadbaj o nią –
powiedziała Gemma do Paula, oddając Miecz Anioła stojącemu obok Cichemu Bratu i
popędziła za resztą.
Pogromcy prowadzeni przez Nocnych
dotarli na miejsce po kilku minutach. Nocni zatrzymali się na szczycie
wysokiego na jakieś pięć metrów muru i spojrzeli na mrowie demonów stojących na
krawędzi pobliskiego lasu. Niebo było bezchmurne, a światło księżyca doskonale
oświetlało szpony, kły, rogi i macki pomiotów.
David, który właśnie dobiegł do
krawędzi muru, przeskoczył go i z gracją wylądował na ziemi. Pozostali Pogromcy
poszli w jego ślady, poza Sebastianem, który został na górze.
- Czy oni zwariowali?! –
krzyknęła rudowłosa Nefilim.
- Spokojna twoja rozczochrana –
odparł Kłusownik i wyciągnął prawą rękę ku niebu. W momencie zmaterializował
się w niej czarny karabin snajperski. Pogromca oparł go o krawędź muru i
przyklęknął by mieć leszy widok na hordy demonów.
- Zaraz zobaczycie, jak my
załatwiamy interesy – rzucił.
- Tylko nie odstrzel nikomu z nas
głowy! – powiedział Darius, dobywając katany.
Pogromcy ustawili się zwartym
klinie. Demony ryknęły potężnie i ruszyły na nich, niczym fala przypływu.
- Oni zginą!!! – krzyknął
czarownik, gdy fala demonów runęła na Pogromców i zamiast ich zabić
roztrzaskała się o ich szyk niczym o falochron.
Pogromcy kładli trupem każdego w
zasięgu ostrzy. Gdy tylko demony zaczęły ich okrążać, w ruch poszła magia.
Potężne ściany ognia, lodu i skał zagradzały pomiotom drogę.
- Czekaj, nie da się zabić demona
z broni palnej – rzucił niebieskooki Nefilim.
- Tak? To patrz – rzucił Seba,
odbezpieczając broń i pociągając za spust. Odgłos wystrzału był tak potężny, że
stojący najbliżej musieli zasłonić uszy, a siła pocisku, była tak wielka, że
przebiła trzy demony naraz. Pomioty zniknęły jeszcze zanim ich ciała upadły na
ziemię.
- Magnus, czy to jest możliwe? –
spytała ciemnowłosa Nefilim stojąca koło czarownika.
- Będziemy tu tak stać, czy może
im pomożemy? – rzucił Jace, dobywając serafickiego noża. - Alek, ty i Magnus
pomóżcie temu snajperowi. Clary, Simon, Izzy my schodzimy na dół – zarządził i
przeskoczył przez mur, a reszta za nim.
- Weźcie sobie na cel te demony,
które im umkną – rzucił Pogromca do czarownika i niebieskookiego.
- Benjamin mówił o was prawdę –
rzucił Magnus, a między jego palcami zaczęły tańczyć niebieskie iskry. –
Jesteście potężni, ale też pojebani.
- Przeżyłbyś to co my, też byś
taki był – odparł Sebastian i wystrzelił kolejny pocisk.
Tym czasem na dole Pogromcy
zmienili szyk. Rozproszyli się lekko, lecz zawsze utrzymywali taką odległość by
bez problemu doskoczyć komuś z pomocą.
Nefilim za to walczyli w zwartym
szyku i pozbywali się tych demonów, które minęły pogromców. Reszta była
zasypywana strzałami Aleka, czarami Magnusa i kulami Sebastiana.
- Wiesz co, tak sobie pomyślałem,
że moglibyśmy gdzieś razem wyskoczyć, jak już wrócimy – rzucił Silver do Gemmy,
zabijając beserkera, który zaszedł ja od tyłu.
- Proponujesz mi randkę w takiej
sytuacji? – rzuciła Pogromczyni.
- A czym różni się ta sytuacja od
innej?
- Może tym, że teraz jakaś setka
demonów próbuje odgryźć mi głowę – odparła, przebijając przeciwnika swoim rapierem.
- Właśnie dlatego zapraszam cię
na randkę teraz, jakbym tego nie zrobił, a coś by cię zjadło już zawsze miałbym
wyrzuty, że zmarnowałem okazje.
- Jesteś niemożliwy – skwitowała.
– No dobra, to gdzie chciałbyś wyskoczyć?
- Co powiesz na placki? –
zaproponował Silver zabijając najbliższego demona. – Znam taką fajną knajpę,
gdzie podają obłędne placki po węgiersku.
- No dobra, niech będzie –
odparła Gemma. – Ale pozwól, że szczegóły obgadamy jak już wygramy.
- Jak sobie życzysz.
Horda demonów zaczęła stopniowo
maleć, gdy nagle ziemią zatrząsnęły potężne kroki, a drzewa zaczęły się
poruszać niczym kłosy na polu. Po chwili na skraju lasu pojawił się Bahamur.
- O kurwa – skwitował Sebastian.
- Co to ma być? – spytał Alek.
- David!!! – ryknął Sebastian do
Czarnej Furii. – Musicie go wkurzyć!!! I za żadne skarby nie może się
rozpędzić, bo zatrzyma się gdzieś w okolicach Placu Anioła!!!
- Czy ciebie do reszty pojebało?!
– odkrzyknął Nefeler. – Przecież on nas rozdepcze!!!
- Od czego masz łuk?!
- Jaki masz plan? – spytał
Magnus.
- Bahamur ma bardzo miękkie
podniebienie, jeżeli ryknie to wtedy będę miał okazję wpakować mu kulkę w gębę
i rozwalić mózg. Jest tylko jeden mały szkopuł. Potrzebuję jakiejś minuty na
naładowanie pocisku na tyle by mieć stu procentową pewność, że ta menda zginie.
- Rozumiem, że w tym czasie
mamy zatrzymać go w miejscu. – powiedział David, mentalnie.
- Dacie radę? – spytał
Kłusownik.
- W alternatywie mamy
rozdeptanie przez szarżującego Bahamura.
- Silver, Jen, Natalie, Caroline i
Gemma wy unieruchomcie mu nogi – rozkazał David, stojącym obok Pogromcą. –
Rose, Darius i ja, uderzymy w jego słabe punkty.
- A my co mamy robić? – spytał
Jace, podchodząc do Pogromców.
- Pilnujcie by żaden demon nie
dobrał się nam do dupy – odparł Pogromca, przywołując swój łuk.
Bahamur zaczął ryć ziemię
przednimi odnóżami, niczym byk na korridzie, kiedy nagle z ziemi wystrzeliło z
tuzin lian i winorośli, które oplotły go. Dodatkowo wszystkie nogi pokryła
gruba warstwa lodu. Demon wydał z siebie charkot i zaczął się szarpać, próbując
uwolnić z więzów. Liany i lodowe słupy pękały, lecz na ich miejscu zaraz
pojawiały się nowe, o wiele grubsze.
W tym czasie David, Darius i
Rose, naładowali swoją broń magią i wystrzelili w pomiota. Strzała Davida
ugodziła go w oko, czakram Dariusa przeciął miękką tkankę, na łączeniu
chitynowych płyt odcinając jeną z kos demona. Włócznia natomiast uderzyła w
malutką przerwę w pancernej piersi demona. Pomiot ryknął przeraźliwie, w tym
momencie rozległ się ogłuszający strzał i sekundę później głowa demona
rozleciała się na kawałki. Czarna posoka wraz z innymi częściami ciała, spadłą
na pole bitwy niczym deszcz. Reszta demonów widząc jak ich potężny towarzysz
ginie uciekła w ciemny las.
- Muszę przyznać, to była jedna z
najlepszych akcji tego miesiąca – powiedziała Isabel, zwijając swój bicz z
elektrum.
- Czy wyście do reszty
poszaleli?! – krzyknął z muru Inkwizytor, który dotarł tam pod koniec starcia.
- Nie mogliśmy pozwolić by demony
bezkarnie atakowały Alicante – odparła Clary, głosem niewiniątka.
- Wracać mi tu natychmiast!
- Trochę nam zajmie dojście do
najbliższej bramy – skwitował Simon.
- Chyba znamy szybszy sposób –
rzuciła Gemma. – Podejdźcie bliżej.
Gdy tylko wszyscy zebrali się w
ciasnej grupce, Gemma wyciągnęła ręce w boki. Powietrze wokół nich zaczęło
falować i nagle poczuli, że unoszą się do góry. Nefilim zaintrygowani spojrzeli
w dół. Pod ich stopami nie było nic prócz powietrza. Gemma przefrunęła nad
murem i oszołomionymi gapiami i wylądowała na szerokim chodniku.
- Jest to bardzo przydatne, ale
strasznie męczące – powiedziała i zachwiała się na nogach, lecz Silver szybko
ją złapał.
- Czy możemy wrócić w końcu na
salę i dokończyć to nieszczęsne przesłuchanie? – spytał Inkwizytor.
- To zajście chyba jednoznacznie świadczy
o winie oskarżonej – stwierdził jakiś wysoki Łowca. – Demony wyczuły, że jest w
niebezpieczeństwie i przybyły jej na odsiecz.
- Może już pan, za
przeproszeniem, przestać pierdolić głupoty – rzucił Paul, który stał obok
Konsul. Annabel, stała za Paulem, a wokół niej stało kilku Nefilim.
- Jak śmiesz się tak do mnie
odzywać – oburzył się Nocny. – Trochę szacunku dla starszych.
- Na szacunek to trzeba sobie
zasłużyć – uciął ostro Pogromca.
Nagle wszyscy usłyszeli głośne
klaskanie.
- Jestem pod niemałym wrażeniem.
Myślałem, że bahamur zabije choć jednego z was – odezwał się głos, który
sprawił, że Pogromcom włos się zjeżył. A po chwili z ciemnej uliczki, wyszły
trzy postacie. Pierwszą z nich Pogromcy rozpoznali od razu.
- To to ma znaczyć? – zdziwiła
się Konsul, przenosząc wzrok z Annabel na trzy postacie. – Mówiłaś, że oni nie
żyją.
- Co ty tutaj robisz? – wysyczał
David, wskazując klingą, chłopaka stojącego przed nim.
- Przyszedłem się przywitać –
rzucił Nezraer w ciele Harrego. – I przy okazji odpłacić ci za rękę – dodał
unosząc w górę lewą rękę. Była czarna i pokryta zrogowaceniami.
- Kim wy jesteście? – spytał
Inkwizytor.
- Za dużo tych pytań naraz –
rzucił Nezraer. – Nie wiem, które ma olać najpierw.
- Nez, nie powinno nas tu być –
powiedział towarzysz demona, przyglądając się Pogromcą i Nocnym. – Kusimy los.
- Ohh, daj się trochę zabawić –
odparł trzeci. – Ten koleś przy bramie był strasznie słaby.
- Sarfel – syknął Darius,
rozpoznając głos demona.
- O, jednak mnie pamiętacie –
zdziwił się demon.
- Odpowiedzcie natychmiast, co tu
się dzieję?! – krzyknął Lighwood.
- Na pewno chcesz wiedzieć? –
dopytał się Nezraer, a gdy Inkwizytor pokiwał głową, dodał. – Porwaliśmy tych
trzech Nefilim, potem obdzieraliśmy ich ze skóry, by pozbyć się tych paskudnych
znaków, niektóre były bardzo uparte, na samym końcu dla pewności zrobiliśmy im
transfuzję krwi, a następnie przerobiliśmy ich sobie na ubranka.
- Demon opętał Nefilim? To
niemożliwe – zdziwił się ten sam Nocny, z którym kłócił się Paul.
- Spójrz na nas i to powtórz –
wycedził Sarfel. – Wy naprawdę uważacie, że jesteście tacy wyjątkowi? Że nie ma
sposobów by was złamać i opętać?
- To twoja wina! – ryknął Nocny,
wskazując na Annabel. – To przez ciebie mój siostrzeniec, jest teraz naczyniem
dla demona – dodał i zaatakował ją.
Na szczęście Paul, był szybszy.
Złapał Łowce za rękę i powalił go na ziemię.
- Pięknie jest patrzeć jak się
tak nawzajem zabijacie – rzucił Nezraer. – ale pozwolę sobie zdementować te
pogłoski. Ta dziewczyna – wskazał swoja szponiastą ręką na Annabel. – Nie miała
absolutnie nic wspólnego z tym, że Ci mężczyźni, na których twarze teraz
patrzycie trafili w nasze ręce. Powiem więcej, przez nią straciliśmy, aż dwa
potencjalne naczynia.
- Dlaczego mnie nie zabiłeś? –
zdziwiła się Anna. – Dlaczego pozwoliłeś mi żyć.
- Bo ten chłopak tego pragnął –
odparł demon w ciele Richa. – Gdy ty straciłaś przytomność, on zabił demona,
który go zranił. Wiedział, że nie zostało mu zbyt wiele czasu i krzyczał
błagalnie byś chociaż tyś przeżyła.
- A my z dobroci serca
spełniliśmy jego życzenie – dodał Sarfel.
- A przy okazji wiedzieliśmy, że
Nefilim, zaintryguje fakt, że ty przeżyłaś i zaczną cię oskarżać. Byłaś wprost
idealnym kozłem ofiarnym – rzucił Nezraer, odwracając się. – Życzę udanej nocy
– dodał, lecz w tym momencie spadłą na niego klinga Vaporiera.
Demon odskoczył unikając ataku.
Następnie sam dobył broni.
- Nigdzie stąd nie pójdziesz – rzucił
David.
- Nie mogłem doczekać się drugiej
rundy – odparł demon i natarł na Pogromcę.
W tym czasie Darius zaszedł i
zablokował drogę pozostałym demonom.
- Wiele lat czekałem na tą chwilę
– powiedział mierząc kataną w Sarfela. – Stawaj!
- Jak sobie życzysz – odrzekł
łucznik i dobył krótkiego miecz i tak dobrze znanego Pogromcom sztyletu.
Następnie zaatakował Dariusa szybką kombinacją ciosów, które Furia z łatwością
zablokował.
- Dla ciebie też najdzie się
przeciwnik – rzucił Silver, stając przed ostatnim z demonów.
- Nie dziękuję, nie skorzystam –
odparł pomiot. Po czym oparł się o róg najbliższego domu i wyciągnął z kieszeni
płaszcza, w który był odziany, wielką obitą w czarną skórę księgę.
- Czy to jest to co ja myślę? –
rzucił Magnus, przyglądając się książce w rękach demona.
- Czarna Księga, która została
sprzedana na tegorocznej aukcji w Londynie, zgadza się – odparł pomiot, nie
odrywając oczu od stronic.
- Kim ty jesteś? – spytał Silver.
- Lauvier – rzucił demon. –
Pozwolicie mi teraz poczytać w spokoju?
Silver już chciał coś
odpowiedzieć, gdy jego uwagę przykuł pojedynek Davida i Nezraera. Nefeler
walczył w trybie anioła i zasypywał przeciwnika gradem ciosów, lecz ten albo
unikał, albo odbijał każdy z nich. W pewnym monecie, zanurkował pod mieczem
Pogromcy i uderzył go płazem miecza. Cios odrzucił Davida i nim zdążył złapać
równowagę spadł na niego kolejny. W ostatniej chwili zdołał zasłonić się
mieczem, dzięki czemu broń przeciwnika tylko lekko otarła się mu o bark i od
razu przystąpił do kontrataku, lecz demon był szybszy i potężnym koniakiem
posłał go na ścianę domu. Uderzenie wyrwało Pogromcy dech z piersi i zmusiło do
przyklęknięcia.
- Myślałeś, że za drugim razem
będziesz miał takie samo szczęście? – spytał Nezraer, stając nad Nefelerem. –
Wtedy wygrałeś tylko dlatego, że ja nie byłem jeszcze w pełni sił. – dodał i
uniósł miecz, chcąc zadać ostateczny cioś.
Wstawaj!!! – rozległ się
głos w głowie Davida, głos, którego nigdy wcześniej nie słyszał. – Wstawaj i
walcz!!! David widział zbliżające się ostrze i sięgnął po swoją demoniczną
moc i uderzył w przeciwnika potężnym podmuchem wiatru. Czar był tak silny, że
demon przeleciał na drugą stronę ulicy.
- Nie przestajesz mnie zadziwiać
– rzucił demon, łapiąc równowagę. – Teraz zaczyna się prawdziwa zabawa – dodał
i ruszył na Davida.
- Dość!!! – krzyknął Lauvier,
zatrzaskując książkę. Pomiędzy oboma parami walczących pojawiał się
niewidzialna bariera. – Już i tak za długo tu jesteśmy.
- Nie skończyłem z nim – odparł
Nezraer.
- Właśnie, że skończyłeś – rzucił
demon
- Mam nadzieję, że następnym
razem, będziemy mogli walczyć bez żadnych przeszkód – powiedział Sarfel do
Dariusa. Ich walka była bardzo wyrównana. Gdyby nie interwencja Lauviera, mogli
by walczyć jeszcze długi czas.
- Następnym razem cię zabiję –
odparł Darius.
- Uznajmy to za remis – rzekł
Nezraer do Davida, który wpatrywał się w niego demonicznymi oczami. – Ale
zapewniam cię, następnym razem nie będziesz miał tyle szczęścia.
- Następnym razem, pokaże ci co
to znaczy groza – odparł David, głosem tak mrocznym, że nawet na Rycerzach
Śmierci zrobił wrażenie.
- W takim razie do następnego –
rzucił demon i wraz z towarzyszami zniknął w kłębie gęstego czarnego dymu.
- To chyba można uznać
przesłuchanie za rozwiązane – powiedział nagle Jace. – Annabel jest niewinna i
nic nie może tego podważyć.
- Masz rację Jace – odparł
Inkwizytor, patrząc w ciąż na miejsce, gdzie jeszcze przed chwila stał Nezraer.
– Lecz pojawia się nowe pytanie: Jakim cudem tym trzem udało się ominąć nasze
zaklęcia ochronne.
- Jest jeszcze jedna kwestia do
rozwiązania – powiedziała Gemma, podchodząc do Inkwizytora.
- Zgadza się – odrzekł Robert
Lightwood. – A więc tu oto obecna Annabel de Vris, zostaje uznana niewinną
zarzuconych jej czynów oraz zostaje mianowana Ambasadorem Clave w Bastionie.
- Moment, kim? – zdziwił się
David, powracając do swojej normalnej postaci.
- Założyciele wraz z Clave,
postanowili, że przyda się zacieśnić nieco nasze relacje – wyjaśniła Gemma. –
Więc postanowiono, że dwóch Pogromców przyjedzie do Alicante i zasiądzie w
Radzie, a dwóch Nefilim zostanie wysłanych do Bastionu. Warunkiem było, że
jeżeli Annabel zostanie uniewinniona to ma zostać jednym z nich.
- Gratulacje Anna! – krzyknął
Silver. – Trzeba to oblać! Gdzie macie tutaj jakiś bar?
- Niestety nie mamy – rzucił
Jace. – Ale znam miejsce, gdzie można się napić. Zapraszam.
- Myślę, że po dzisiejszej dawce
wrażeń, jeden lub dwa kieliszki nie zaszkodzą – powiedział Inkwizytor i ruszył
za resztą.
<<<&>>>
Sam nie wiem jak to się stało,
że moja norma zmniejszyła się na jedna notkę na rok, ale jakby co to ten blog
nadal żyje, ledwo, bo ledwo, ale życie.
Postaram się by moja
produktywność nieco się zwiększyła, lecz dopiero od lipca, bo nadszedł Sesja
Time.
Mam nadzieję, że rozdział się
podobał i że nadal ktoś to czyta.
Wszelkie prośby, groźby i
zażalenia piszcie w komentarzach.
Pozdrawiam,
Zwierzak